Wiara - pyt
olka6628 - Pią 17 Sie, 2012 21:38 Temat postu: pyt Kochane, może mi coś podpowiecie. Jak postępować ?Ale zacznę do początku . Po rozwodzie zamieszkałam z dzieckiem u Rodziców. A oni zaczęli wtrącać się w moje życie, zwłaszcza matka .Moi rodzice-to do przesady pobożni ludzie. Ale w trakcie mszy potrafią się zajale kłócić. W domu może być tylko radio Maryja.Niczego innego nie mogę posłuchać. Gdy wychodzę, do swojego pokoju-matka ma do mnie pretensje, że nic nie robię. Cały czas mnie kontroluje, cokolwiek zrobię-musi wtrącić swoje "trzy grosze". Rozmowy nie skutkują.
Ja jestem na rencie socjalnej, dochody mam niewielkie ,i nie stać mnie na wynajęcie czegokolwiek. Proszę doradźcie mi co robić w takiej sytuacji. A może to ja jestem "ta zła".
Jak się wyrwać tej matni.olka6628 Ps. Ale mam doła.
Awenturyn - Sob 18 Sie, 2012 10:22
To trudna sytuacja i raczej postępowania rodziców nie zmienisz.Masz prawo do swojego życia i nikt nie powinien ci nic narzucać-wiem wiem łatwo mówić
Moim zdaniem jedyne rozwiązanie to wyprowadzka.Podejdz do swojego urzędu i dowiedz się jaka jest szansa na przydział mieszkania socjalnego i złóż dokumenty.Zapewne troche to potrwa no ale prędzej czy później może dostaniesz takie mieszkanie.Przy niskich dochodach masz szanse je dostać i jeszcze dodatek mieszkaniowy więc napewno dałabyś rade.
weronika5810 - Sob 18 Sie, 2012 17:20
też tak uważam warto sprobować
czeremcha - Nie 19 Sie, 2012 09:59
A póki co - poszukałabym pomocy psychologa... Kogoś, z kim można długo porozmawiać. Oni znają różne "myki", które pomagają przetrwać podobne sytuacje. Na pewno - jeśli się wkoło porozglądasz - znajdziesz kontakt do jakiejś darmowej poradni...
Ania
Awenturyn - Nie 19 Sie, 2012 14:01
czeremcha napisał/a: | A póki co - poszukałabym pomocy psychologa... Kogoś, z kim można długo porozmawiać. Oni znają różne "myki", które pomagają przetrwać podobne sytuacje. Na pewno - jeśli się wkoło porozglądasz - znajdziesz kontakt do jakiejś darmowej poradni...
Ania |
Moim zdaniem to nie ma sensu bo na taką rozmowe to przydałoby się zaprowadzić hmm rodziców.Samo "wywalenie" z siebie tego co nas boli nic nie da skoro z powrotem wracamy
do punktu wyjścia czyli do domu i rodziców - to będzie takie błędne koło.
No ale oczywiście można spróbować.
Kamoni - Nie 19 Sie, 2012 18:13
A może jak oni tacy wierzący to idź do księdza i poproś o pomoc.Musisz coś robić nie poddawaj się musisz walczyć o swój spokój.
kot - Wto 21 Sie, 2012 11:06
Awenturyn napisał/a: | Moim zdaniem to nie ma sensu bo na taką rozmowe to przydałoby się zaprowadzić hmm rodziców. |
Śmiałe stwierdzenie po wysłuchaniu relacji wyłącznie jednej strony.
To, że rodzice przyjęli dwie dodatkowe osoby pod swój dach, to się nie liczy. To, że być może wcale nie jest im to na rękę, to się nie liczy.
Czy to ich obowiązek? Taki sam jak obowiązek dzieci względem starych i chorych rodziców, tylko, że ile latorośli wybiera święty spokój i umieszczają rodziców w domach starców czy domach opieki.
Rodzice są u siebie. Ich sprawa w co i jak wierzą. Ich sprawa jakiej radiostacji słuchają.
Córka może przecież mieć własne radio we własnym pokoju i słuchać czego chce, byle nie na cały regulator.
We własnym domu można śpiewać, śmiać się i się kłócić, może taki mają sposób bycia.
Spytać dlaczego się kłócą, może napięta atmosfera z powodu dodatkowych osób w domu?
A może tak lubią i tyle.
olka6628 napisał/a: | Gdy wychodzę, do swojego pokoju-matka ma do mnie pretensje, że nic nie robię |
Mieszkanie wspólne, to i obowiązki wspólne. Za darmo chleba się nie je.
Kamoni napisał/a: | A może jak oni tacy wierzący to idź do księdza i poproś o pomoc. |
Chwileczkę, ale to ONI są wierzący, córka może szukać pomocy u księdza jeżeli również należy do jego stadka, jeśli jest spoza, to chyba nie ma czego szukać u księdza?
Donosić i skarżyć sie na rodziców?
Jeśli jest źle, to szukać innego lokalu i tyle.
Dziwne jest jedno, jeśli ktoś ma naprawdę okropnych rodziców, to prawie nigdy złego słowa na nich nie powie. Będzie to tłamsił w sobie, na zewnątrz zawsze mówiąc o rodzicach dobrze albo wcale.
Nie jesteś u siebie, korzystasz z dobroci innych, więc się albo dostosuj do oferowanych warunków i przyjmij zasady, które w tym domu obowiązują, albo sie wyprowadź.
Może nawet ci "niedobrzy" rodzice wesprą finansowo.
Tak na marginesie, co ten temat robi w dziale wiara?
Źli katolicy, bo dali dach nad głową i kawałek chleba?
Awenturyn - Wto 21 Sie, 2012 12:01
kot napisał/a: | Awenturyn napisał/a: | Moim zdaniem to nie ma sensu bo na taką rozmowe to przydałoby się zaprowadzić hmm rodziców. |
Śmiałe stwierdzenie po wysłuchaniu relacji wyłącznie jednej strony.
To, że rodzice przyjęli dwie dodatkowe osoby pod swój dach, to się nie liczy. To, że być może wcale nie jest im to na rękę, to się nie liczy.
Czy to ich obowiązek? Taki sam jak obowiązek dzieci względem starych i chorych rodziców, tylko, że ile latorośli wybiera święty spokój i umieszczają rodziców w domach starców czy domach opieki.
Rodzice są u siebie. Ich sprawa w co i jak wierzą. Ich sprawa jakiej radiostacji słuchają.
Córka może przecież mieć własne radio we własnym pokoju i słuchać czego chce, byle nie na cały regulator.
We własnym domu można śpiewać, śmiać się i się kłócić, może taki mają sposób bycia.
Spytać dlaczego się kłócą, może napięta atmosfera z powodu dodatkowych osób w domu?
A może tak lubią i tyle.
olka6628 napisał/a: | Gdy wychodzę, do swojego pokoju-matka ma do mnie pretensje, że nic nie robię |
Mieszkanie wspólne, to i obowiązki wspólne. Za darmo chleba się nie je.
Kamoni napisał/a: | A może jak oni tacy wierzący to idź do księdza i poproś o pomoc. |
Chwileczkę, ale to ONI są wierzący, córka może szukać pomocy u księdza jeżeli również należy do jego stadka, jeśli jest spoza, to chyba nie ma czego szukać u księdza?
Donosić i skarżyć sie na rodziców?
Jeśli jest źle, to szukać innego lokalu i tyle.
Dziwne jest jedno, jeśli ktoś ma naprawdę okropnych rodziców, to prawie nigdy złego słowa na nich nie powie. Będzie to tłamsił w sobie, na zewnątrz zawsze mówiąc o rodzicach dobrze albo wcale.
Nie jesteś u siebie, korzystasz z dobroci innych, więc się albo dostosuj do oferowanych warunków i przyjmij zasady, które w tym domu obowiązują, albo sie wyprowadź.
Może nawet ci "niedobrzy" rodzice wesprą finansowo.
Tak na marginesie, co ten temat robi w dziale wiara?
Źli katolicy, bo dali dach nad głową i kawałek chleba? |
owszem śmiałe stwierdzenie
a to że przyjeli ją pod swój dach to nie powód aby ingerowac w jej życie i narzucać co ma robić oraz swoje "nakazy" każdy ma prawo do decydowania o sobie i swoim życiu a gdyby nie chcieli jej przyjąć to by tego nie zrobili prawda ?? to nie ich obowiązek bo jest już dorosła chcieli to to zrobili
i nie można powiedziec
Cytat: | Nie jesteś u siebie, korzystasz z dobroci innych, więc się albo dostosuj do oferowanych warunków i przyjmij zasady, które w tym domu obowiązują, albo sie wyprowadź. |
ciapara - Wto 21 Sie, 2012 12:44
Mnie zastanawia inna rzecz. Jak rodzona córka nie moze się dogadac z matką???
Dla mnie jedna rozmowa z mamą załatwiłaby temat.
Coś w rodzaju.
"Mamo ja wiem ze chętnie mi pomagasz. Że daliście mi dach nad głową i mojemu dziecku w ciężkim dla mnie okresie życia. I bardzo to doceniam. Naprawdę.
Wiem że mnie rozumiesz. Chcesz być pomocna. Doradzać mi w kłopotach. Ale jest mi ciężko po tym rozwodzie.... Zrozum, że czasem jak idę do mojego pokoju, że chcę pobyć sama ze swoimi problemami. "
kot - Wto 21 Sie, 2012 12:45
Awenturyn napisał/a: | nie można powiedziec
Cytat: | Nie jesteś u siebie, korzystasz z dobroci innych, więc się albo dostosuj do oferowanych warunków i przyjmij zasady, które w tym domu obowiązują, albo sie wyprowadź. |
|
Owszem, można, chyba, że wynajmuje pokój u rodziców, płaci za wynajęcie itd.
Proszę zauważyć, że dziecię, które tak się publicznie skarży na własnych rodziców ma już blisko 50 lat, a co za tym idzie rodzice też mają sporo lat.
Zrobili dobry uczynek, przyjmując córkę z dzieckiem, jednak to ich mieszkanie.
Ludzie w pewnym wieku mają swoje nawyki, lubią spokój w domu itd.
Awenturyn napisał/a: | a to że przyjeli ją pod swój dach to nie powód aby ingerowac w jej życie i narzucać co ma robić oraz swoje "nakazy" |
Ona też nie ma prawa ingerować w ich życie, narzucać im czego mają słuchać i jak się modlić czy nie modlić.
Rozwiązaniem jest albo się przystosować i cieszyć, że ma dach nad głową prawdopodobnie za darmo, albo znaleźć inne mieszkanie i chyba wszyscy odetchną.
Awenturyn - Wto 21 Sie, 2012 13:05
ciapara, oj uwierz można sie nie dogadywać
Cytat: | Zrobili dobry uczynek, przyjmując córkę z dzieckiem, jednak to ich mieszkanie.
Ludzie w pewnym wieku mają swoje nawyki, lubią spokój w domu itd. |
jak lubią spokój to nie powinni jej przyjmować lub ustalić "zamiszkaj z nami dopóki czegoś nie znajdziesz" ale to i tak nie nakazuje im wtrącania się
z reszta olka6628 napisała
Cytat: | Cały czas mnie kontroluje, cokolwiek zrobię-musi wtrącić swoje "trzy grosze". Rozmowy nie skutkują. |
sory ale to nie jest "normalne" zachowanie nawet jeśli się jest na łasce rodziców
Cytat: | Ona też nie ma prawa ingerować w ich życie, narzucać im czego mają słuchać i jak się modlić czy nie modlić. |
no właśnie i to działa w dwie strony
ciapara - Wto 21 Sie, 2012 13:32
Awenturyn, Cytat: | oj uwierz można sie nie dogadywać |
W takim razie wiedząc, że nie dogaduje się z matką. Powinna dążyć aby sytuację konflikotwą rozwiązać. Możliwości są dwie:
Pierwsza- wyprowadzić się i żyć jak chce. Na swoich warunkach.
Druga. Korzystać z dachu nad głową u rodziców i jednak robić wszystko, aby nie konfliktować się.
Nie ma trzeciego wyjścia.
I tak jak kot, napisał. Ci rodzice to lekko licząc mają 68 lat. Mają swoje nawyki. Niekoniecznie muszą chcieć je zmieniać na stare lata.
Gośka - Czw 23 Sie, 2012 06:49
[/quote]
Proszę zauważyć, że dziecię, które tak się publicznie skarży na własnych rodziców ma już blisko 50 lat, a co za tym idzie rodzice też mają sporo lat.
[/quote]
Ludzie - kto tu skarży toż kobieta prosi o radę i przedstawia sytuację jaka istnieje i pyta się co robić bo widocznie nie ma przy sobie pomocnej dłoni. Szczerze mówiąc jak czytam niektóre wypowiedzi to ręce opadają... Czy jak biorę (nawet dorosłe) dziecko pod swój dach mam mu dyktować co ma robić? No chyba, że dziecko nadużywa alkoholu czy coś w tym stylu no to rozumiem. Trochę tolerancji. Po to brali ją do siebie żeby mieć kogo ustawiać? Niestety wiem, że z rodzicami nie zawsze można dogadać się. Trzeba wiele siły z jednej i drugiej strony aby wszyscy mieli w domu (zwłaszcza wielopokoleniowym) względny spokój. Wiem bo tak mieszkałam. Mam też koleżankę mającą starszych rodziców - i wiem jak lubią wtrącać się w jej życie (zwłaszcza mama) - na szczęście nie mieszkają razem. I znam to z nie tylko z opowiadania ale sama widziałam różne sytuacje. Więc nie krytykujcie dziewczyny
Kocie tu nie chodzi chyba o to że ma pretensje do rodziców, że modlą się i chodzą do kościoła, tylko,że potrafią się posprzeczać nawet w kościele nie mówiąc już o domu. To jest tak po katolicku?
Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie.
kot - Czw 23 Sie, 2012 07:39
Gośka napisał/a: | Ludzie - kto tu skarży toż kobieta prosi o radę i przedstawia sytuację jaka istnieje i pyta się co robić bo widocznie nie ma przy sobie pomocnej dłoni. |
Gdyby prosiła o radę, to ten post znalazłby się w problemach, poradach a nie w wierze.
Nikogo nie interesuje, że rodzice są katolikami i jakiego radia słuchają.
Ja nie jestem katolikiem, ale odczytuję tę wypowiedź jako bardzo tendencyjną.
Prośba o radę powinna wyglądać inaczej.
Mieszkam z rodzicami, nie możemy się porozumieć, matka się wtrąca w moje życie, nie mam możliwości wyprowadzki. Co robić.
O radiu też można było inaczej. W domu słuchaja tylko jednej stacji itd. (kogo tutaj na forum obchodzi jakiej?).
Gośka napisał/a: | Kocie tu nie chodzi chyba o to że ma pretensje do rodziców, że modlą się i chodzą do kościoła, tylko,że potrafią się posprzeczać nawet w kościele nie mówiąc już o domu. To jest tak po katolicku? |
Co jej da, że napisze to na forum kompletnie obcym osobom, które nie znają faktycznej sytuacji w domu.
Nie nam oceniać czy postępują po katolicku. Nie znamy realnej sytuacji panującej w tej rodzinie.
Gośka napisał/a: | No chyba, że dziecko nadużywa alkoholu czy coś w tym stylu no to rozumiem. |
Skąd wiesz, że tak nie jest. Skąd wiesz, że jej choroba (jest rencistką) nie wymaga ingerencji ze strony rodziców i jakiejś formy nadzoru.
Napisałem, co napisałem, żeby pokazać, że nie mamy prawa oceniać rodziców nie wiedząc o nich kompletnie niczego.
Prośba o pomoc powinna wyglądać inaczej i są do tego inne miejsca na forum.
Wszyscy zgodnym chórem od razu potępili rodziców, nie wiedząc o nich kompletnie niczego. Potępili na podstawie słów całkiem nieznanej sobie osoby.
Tak nie wolno.
Rady typu, że to rodzice powinni iść do psychologa, że powinna iść się poskarżyć księdzu i ocena, że postępują nie po katolicku są wymierzone w osoby, których nie znamy.
Jedyna słuszna rada, to szczera rozmowa z rodzicami, jeśli się nie uda, to przystosowanie się do warunków jakie istnieją, jeśli to się nie uda, to szukanie innego lokum.
W tym miejscu powinny paść podpowiedzi, tak jak zrobiła to Awenturyn, jak mozna takiego lokum szukać.
Oceniać postępowania ludzi, których się nie zna, nie wolno.
Ja nie oceniam autorki tematu, być może każde słowo to szczera prawda i faktycznie jest jej trudno.
Ja staję w obronie dobrego imienia rodziców, którzy nie mają możliwosci pokazania faktycznej sytuacji od swojej strony a zostali uznani publicznie przez kilka użytkowniczek forum za złych katolików, złych rodziców, za takich, kótrymi powinien zająć się psycholog itd.
Nauczmy się nie oceniać na podstawie czyichś słów.
Sąsiad ma schizofrenię i takie rzeczy na domowników wygaduje, że gdyby ludzie nie znali faktycznej sytuacji, to by ich znienawidzili.
Po chorym choroby nie widać, obcy nie wiedzą, że opowiada bzdury. Dlatego zawsze trzeba znać obie strony medalu i wtedy osądzać.
Gośka - Czw 23 Sie, 2012 11:00
przepraszam, ale nie podejmuję dyskusji
pozdrawiam
Kamoni - Czw 23 Sie, 2012 11:06
Cytat: | przepraszam, ale nie podejmuję dyskusji |
ja również
pozdrawiam
kot - Czw 23 Sie, 2012 11:29
Kamoni napisał/a: | Cytat: | przepraszam, ale nie podejmuję dyskusji |
ja również
pozdrawiam |
Dokładnie o to chodzi, nie dyskutować i nie oceniać.
Potrafi ktoś pomóc, to powinien pomóc. Czy to znaleźć tanie mieszkanie, czy przygarnąć do siebie, czy być mediatorem w tej rodzinie, czy wesprzeć proszącą w rozmowie prywatnej.
Pochodzę z kraju, w którym z dnia na dzień sąsiad jednej wiary zaczął mordować sąsiada innej wiary. Wcześniej żyli w przyjaźni.
Zaczęło się niewinnie, tak jak w Polsce teraz.
Początkowo żartem, że to mohery itd. Potem już nie żart, ale ironia, docinki w końcu niewiadomo kiedy i dlaczego pojawiła się nienawiść, zbiorowa nienawiść.
Ludzie żyjący w zgodzie zaczęli się mordować wzajemnie.
Co ja będe opowiadał, każdy zna najnowszą historię i o którym kraju mówię z pewnością się domyśli.
Autorka wątku rzuca uwagi pod adresem rodziców, ciekawe jakby się czuła gdyby jednego dnia ktoś nienawidzacy katolików przyszedł i zamordował jej rodzinę.
Niemożliwe? Jeszcze na parę miesięcy przed wojną każdy u nas by powiedział, że to jest absolutnie niemożliwe.
Dlatego absolutnie nie wolno robić tego co miało miejsce w tym temacie.
Pomagajcie jeśli potraficie a nie wzbudzajcie nienawiści ani w swoich sercach ani w sercach innych czytających takie wypowiedzi.
Jakim prawem oceniacie osoby Wam nieznane?
czeremcha - Czw 23 Sie, 2012 11:59
Kocie - gorączkujesz się.
Wspomniane przez kogoś wspólne pójście do psychologa to byłoby idealne rozwiązanie , a określasz je jako nagonkę na rodziców "kótrymi powinien zająć się psycholog ".
Psycholog pomaga ludziom wydobyć się z emocjonalnych sytuacji kryzysowych, a wspólna wizyta u niego służyłaby właśnie temu, o czym piszesz - wysłuchaniu obu stron przez niezaangażowaną w konflikt osobę. I znalezieniu jakiegoś wyjścia z sytuacji.
Jeśli ktoś pisze o sobie, że "ma doła" - to oznacza, że jest w naprawdę trudnej dla niego sytuacji. Nawet, jeśli dla kogoś innego ta sytuacja jest banalna.
I WOŁA O WYSŁUCHANIE I POMOC!
"Prośba o radę powinna wyglądać inaczej."
Jutro może stanąć na krawędzi dachu. Wątpię, czy policyjny negocjator zażąda zmiany formy rozmowy. Jak nie staniesz twarzą do mnie, to nie będziemy rozmawiać...
Najpierw uspokoić, potrzymać za rękę, potem - wysłuchać...
"Jakim prawem oceniacie osoby Wam nieznane?"
Właśnie...
Nie oceniasz - a twoje posty pełne są słów "nie powinno", "powinno", "można było inaczej"... Czyli - wszystko robi źle...
Też się zdziwiłam, że post umieściła w wątku "wiara"...
Może spodziewała się po prostu dostać od kogoś odpowiedź: Skoro twoi rodzice są bardzo wierzący, to może jest jakaś szczególna osoba - ksiądz, zakonnik czy zakonnica - z którymi się częściej spotykają i z którego zdaniem liczą. Może ta właśnie szczególna osoba mogłaby na twoją prośbę spróbować stać się negocjatorem miedzy tobą a rodzicami?
Tak to - po części - odebrałam. Kamoni chyba też...
I jakoś nie widzę nigdzie napaści na rodziców. Za to - mnóstwo nadinterpretacji...
Ania
kot - Czw 23 Sie, 2012 12:11
czeremcha napisał/a: | Wspomniane przez kogoś wspólne pójście do psychologa to byłoby idealne rozwiązanie , a określasz je jako nagonkę na rodziców "kótrymi powinien zająć się psycholog ". |
W którym miejscu jest tu napisane o WSPÓLNYM pójściu do psychologa?
Awenturyn napisał/a: | Moim zdaniem to nie ma sensu bo na taką rozmowe to przydałoby się zaprowadzić hmm rodziców |
***
kot napisał/a: | Potrafi ktoś pomóc, to powinien pomóc. Czy to znaleźć tanie mieszkanie, czy przygarnąć do siebie, czy być mediatorem w tej rodzinie, czy wesprzeć proszącą w rozmowie prywatnej. |
i tyle w stosunku do autorki tematu.
Przytyki pod adresem osób, które nie mają możliwości się bronić mam nadzieje, że już się tutaj nie pojawią.
Cała moja wypowiedź może być streszczona w tym jednym, zostawcie w spokoju rodziców, których nie znacie a pomóżcie założycielce tematu jeśli potraficie.
czeremcha - Czw 23 Sie, 2012 12:33
kot napisał/a: | W którym miejscu jest tu napisane o WSPÓLNYM pójściu do psychologa? |
Ano - w drugim poście Awenturyn. Tak odebrałam te słowa, bo pojawienie się u psychologa OBU stron powinno być normą. I na początku zapewne wcale nie muszą przebywać w gabinecie w tym samym czasie.
Nazwałeś propozycję wspólnego pójścia do psychologa "śmiałym stwierdzeniem"...
Zastanowiło mnie wtedy - stwierdzeniem CZEGO?
Czyżby wciąż pokutowały ludowe opinie, że do psychologa chodzą sami wariaci?
kot napisał/a: | Przytyki pod adresem osób, które nie mają możliwości się bronić mam nadzieje, że już się tutaj nie pojawią. |
Nie wyciągaj trupa z szafy. Ani słowa przytyku pod adresem rodziców w moim poście nie było. Ani w dobrych kilku postach wstecz. Ogólne uwagi typu "uwierz, że czasem z rodzicami dogadać się nie można" też nimi nie są.
Mam nadzieję, że nie będzie też przytyków i osobistych wycieczek pod adresem Olki. Tak dla równowagi.
Ania
olka6628 - Czw 23 Sie, 2012 12:45
Witam, dziękuję wszystkim osobom które wypowiedziały się po moim poście. Widzę ,że temat wzbudził ożywioną dyskusję. Z podpowiedzi skorzystam.
olka6628
maranta - Czw 23 Sie, 2012 12:49
czeremcha napisał/a: | Nazwałeś propozycję wspólnego pójścia do psychologa "śmiałym stwierdzeniem"... |
Ja również nie doszukałam się propozycji wspólnego pójścia do psychologa.
Zrozumiałam to tak - porada psychologa bardziej przyda się rodzicom Oli niż Oli.
W takim kontekście doskonale zrozumiałam wypowiedź kota o śmiałym stwierdzeniu, gdyż faktycznie opinia o rodzicach została wyciągnięta jedynie na podstawie wypowiedzi autorki.
Jeśli pójście do psychologa/księdza/kogoś zaprzyjaźnionego budzącego zaufanie, miałoby być wspólne to jasne, że warto spróbować.
Wszystkimi łapami podpisuję się za to pod tym wpisem -
kot napisał/a: | Dokładnie o to chodzi, nie dyskutować i nie oceniać.
Potrafi ktoś pomóc, to powinien pomóc. Czy to znaleźć tanie mieszkanie, czy przygarnąć do siebie, czy być mediatorem w tej rodzinie, czy wesprzeć proszącą w rozmowie prywatnej. |
Biciem piany nie pomożemy autorce.
Jeśli ktoś potrafi pomóc, to niech napisze tutaj bądź na PW.
calicja - Śro 29 Sie, 2012 23:03
Nigdy nie miałam takich problemów - szybko nauczyłam moją mamę aby nie wtrącała się w moje sprawy, w wychowanie mojej córki, jednak mnie było łatwiej bo byłam samodzielna finansowo, mieszkałam sama od 24 roku życia i mam taki charakter, ze nie pozwalam sobie na wtrącanie w moje sprawy. Mama tylko "mogła" mnie odwiedzać i "łaskawie pomagać" w wychowaniu córki. Mój podstawowy argument to "sama sobie poradzę możesz mi pomóc ale na moich warunkach". I tak było.
Rozumiem, że w twojej sytuacji ciężko będzie osiągnąć taką samodzielność i niezależność - może jednak zacznij robić jakieś kroki w tym kierunku i powiedz w spokojny sposób rodzicom dlaczego to robisz. Podstawowa sprawa w takiej rozmowie to nigdy nie mówić "JACY SĄ ONI - rodzice" - zawsze mów "CO TY CZUJESZ". Rozumiesz? Nie mów - "nie wchodź do mojego pokoju" - mów - "czuję się .... tu odpowiednie słowo, które oddaje twoje uczucia (niezręcznie, osaczona) .... gdy wchodzisz co chwila do mojego pokoju." Mów o swoich odczuciach a nie o swoich pretensjach do mamy.
Taki sposób rozmowy uspokaja, nie rodzi agresji i pretensji.
I drugi sposób - używaj słowa DLACZEGO? Pytaj o powody.
Mamo, dlaczego sądzisz, że źle to robię? Dlaczego uważasz, że nie mogę odpocząć w swoim pokoju? Dlaczego uważasz, że powinnam postępować tak jak Ty? Czy sądzisz, że każdy powinien zachowywać się tak samo? A ty lubisz jak ktoś tobie ciągle zwraca uwagę?
itd itp i zawsze daj jej szansę na odpowiedź - a potem kolejne pytanie - będzie miała dość po kilku dniach, zachowuj spokój i przyjacielski ton - zdziwisz się jak to działa.
Nie dyskutuj "argument za argument" bo to rodzi konflikt, pytaj !!!- jeśli dobrze przemyślisz pytania, mama sama sobie - odpowiadając na nie - udowodni, że nie ma racji.
powodzenia
cedra - Czw 30 Sie, 2012 06:26
Po założeniu własnej rodziny krótko mieszkałam z rodzicami. Nie zawsze było łatwo, bo każdy z nas miał swój pomysł i pogląd na pewne sprawy.Wspólna kawa i rozmowa zazwyczaj pomagała. Pewnie, bywało ze jedna rozmowa nie pomogła w rozwiązaniu, ale wtedy próbowaliśmy do skutku. Wiem jedno nie ma innej drogi jak szczera rozmowa. Może właśnie tego mama oczekuje, żeby usiąść przy kawie i szczerze z córką porozmawiać, o tym co boli, co cieszy, że jest wdzięczna za to i tamto, ale przeszkadza jej to i owo. Tyle,że do takiej rozmowy ( tej pierwszej prawdziwie szczerej) trochę trzeba się przygotować i wyciszyć. Zrobić " rachunek sumienia", albo jak kto woli bilans zysków i strat. A jeśli rozmowa nie oczyści atmosfery i nie pomoże osiągnąć kompromisu tam, gdzie iskrzy to zostaje tylko wyprowadzka.
olka6628 - myślę,że założyłaś wątek i napisałaś post po jakimś kolejnym spięciu, pod wpływem emocji, w poczuciu bezradności. Tak bywa,że czasem musimy z siebie wyrzucić coś co gniecie. Uwierz rozmowa lepiej działa niż jakikolwiek lek.
Wspólne wyjście do psychologa ?! Dlaczego nie? Ale dopiero po szczerej rozmowie bez kogokolwiek z zewnątrz. Jęśli podejmiecie decyzję o włączeniu psychologa to wtedy wszyscy powinniście udać się do niego - Ty, rodzice, ale też Twoje dziecko ( chyba,że jest maleńkim dzieckiem- to nie włączałabym go)
Jeśli chodzi o rodziców, ich pobożność - czyż my sami często czynami nie zaprzeczamy temu co mówimy, deklarujemy?
Nie oceniajmy tylko próbujmy rozmawiać, delikatnie napominać ( nawet rodziców jeśli jest taka konieczność) byle z wyczuciem i szacunkiem.
cedra - Czw 30 Sie, 2012 06:47
Tak teraz pomyslałam! A może Twoi rodzice tak bardzo przeżywają twoje problemy, że chcąc Cię ustrzec pogubili się i nadmiernie ingerują. Troche tak jak z małym dzieckiem, które chcemy ustrzec przed maleńkim nawet siniakiem, biegamy za nim chronimy,wręcz ograniczamy jego przestrzeń a ono i tak zrozumie dopiero, gdy dotknie gorącego, bądź gdy stłucze kolano. Może Twoi rodzice chcą Cię chronić tylko obrali złe metody.
|
|
|