ateizm |
Autor |
Wiadomość |
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pią 10 Sie, 2012 17:09
|
|
|
Post mamy72 spowodował, że zboczyłyśmy z tematu, który zaproponowała DMG
DMG napisał/a: | 1. Czy znacie jakichś ateistów (ale takich, których ateizmu możecie być pewni, a nie domniemywać)? Jaki jest wasz stosunek do nich, jakie relacje?
2. Czy macie jakieś własne skojarzenia/definicje dotyczące ateizmu?
3. (a propos tematu o świadkowaniu) Jak zachowalibyście się, będąc osobami wierzącymi, w obecności ateisty? Czy pozdrowienia "szczęść boże" i podobne, modlitwa przed posiłkiem czy też stwierdzenie "będę się za ciebie modlił" nie krępowałoby was przy ateiście?
4. Jaka byłaby wasza reakcja, gdyby okazało się, że ktoś z bliskich, z rodziny lub znajomych, po przemyśleniu swoich poglądów został ateistą? (jeśli ktoś ma takie doświadczenia, bardzo prosze o relację) |
Choć i taka dyskusja jak powyższe parę postów jest potrzebna, tylko że rozmawiając wyłącznie na piśmie łatwo o spięcie, temat niełatwy, budzący wiele emocji, na dodatek nie widzimy rozmówcy, więc łatwo żart wziąć za docinek a szczerą wypoweidź za fałsz.
Wątków pojawiło się sporo, do kilku wypowiedzi chętnie bym nawiązała, ale rozpętała by się dłuższa dyskusja - ot choćby na temat przykazań, co już całkiem odbiegałoby od zaproponowanego przez DMG tematu.
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
Wysłany: Pią 10 Sie, 2012 17:21
|
|
|
Ogólnie - założenie autorki wątku było w rodzaju: Ateiści są jacyś inni. Jak sobie z tą ich innością radzicie? I czy w ogóle sobie radzicie?
Czy takie pytania w stosunku do osób wierzących stawiają sobie ateiści? Myślę, że nie...
Ania
|
_________________ http://u-czeremchy.pl/
http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
|
|
|
|
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pią 10 Sie, 2012 17:53
|
|
|
czeremcha napisał/a: | Czy takie pytania w stosunku do osób wierzących stawiają sobie ateiści? Myślę, że nie... |
Pytania typu - czy znacie jakiegoś wierzącego i jak na niego reagujecie
W sumie pytanie dobre, bo ostatnio bardzo często pojawiają się reakcje negatywne. Szczególnie w stosunku do katolików.
Przypadkowo trafię na jakiś filmik na YT związany z... i już masa komentarzy takich, że człowiek się zastanawia gdzie ci komentujący się wychowywali.
Ktoś wrzuci gdzieś do sieci jakąś książkę czy gazetę związaną z duchowością, z katolicyzmem i znowu- jeśli istnieje tylko możliwość dodawania komentarzy, to zaraz pojawiają się bluzgi na ciemnogród, mohery, kler (samochodami jeżdżą zamiast na osłach...) itd.
Tymczasme gdy pojawi się jakaś publikacja księdza, który już nie jest księdzem, zakonnicy, która już nie jest zakonnicą, gdy w tych publikacjach autor kala własne, ale już byłe, gniazdo, to takie publikacje są rozchwytywane.
Bo to ooooo, młyn na wodę, tych, którzy tak naprawdę mają wiarę gdzieś a jedynie szukają sensacji i nimi żyją. Bo taki trend...
Nie ważne, że ksiądz to też człowiek, nie ważne, że istnieje mnóstwo księży wiernych, ważne, ze jest jeden z drugim, który złamał... co złamał?
Zakonnik składa śluby, ksiądz - nie, ani ubóstwa, ani czystości. Celibat jest zalecany i przyjęty, ksiądz wybierając taką drogę, wie co wybiera, wybiera ją dobrowolnie, a że jest człowiekiem, więc nie zawsze udaje mu się tą drogą do końca przejść i tyle.
Dziwne, ale celibat najbardzie przeszkadza tym najmniej sprawą zainteresowanym.
Mąż ślubuje żonie wiernosć i co? Żona ślubuje mężowi i co? Ile jest rozwodów? Czemu nie robi się z tego afery i sensacji?
Każdy powinien się zająć własnym życiem, rozwijać się, stawać się coraz lepszym.
Gdy widzi się zło - nazywać rzeczy po imieniu. Upominać w cztery oczy z życzliwością, ale wcześniej wysłuchać drugiej strony i starać się zrozumieć. Nie oceniać człowieka, oceniać czyn gdy trzeba.
Często jest tak, że słyszę o tolerancji, ja mam być tolerancyjna dla... (tu długa lista), często jestem atakowana za wszelkie grzechy i przewiny księży, koscioła, wierzących, tylko dlatego, ze głośno mówię, ze jestem katoliczką. Gdy próbuję coś wyjaśnić, tłumaczyć, to jestem mieszana z błotem, bo zacofana, bo... Wtedy jest zero tolerancji dla mnie, dla mojej wiary. Najmniej tolerancyjni są ci, którzy najgłośniej tej tolerancji domagają się dla siebie.
Wiele razy byłam w takiej sytuacji. Samo życie.
Znowu zboczyłam z tematu, ale to tak w sumie ten sam temat a jedynie odwrócony o 180 stopni.
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
PaniKasia
Milczek
Kraj:
Dołączył: 01 Lip 2012 Posty: 10
Medale: Brak
|
Wysłany: Pią 10 Sie, 2012 19:13
|
|
|
Jej.
Naprawdę ateizm jest dla was równoznaczny z antyklerykalizmem?
Dla mnie to był zawsze taki szlachetny system światopoglądowy, niemający na celu krzywdzenia czy opluwania kogokolwiek...
|
|
|
|
|
ciapara
ciapara
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 63 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Lip 2009 Posty: 7646
Medale: 1 (Więcej...)
|
Wysłany: Pią 10 Sie, 2012 19:13
|
|
|
maranta, genialne podsumowanie.
To moze tytułem nawiązania do poczatków dyskusji
-NIe mam problemu z przezegnaniem się przed posiłkiem w miejscach publicznych. Nie mam problemu powiedzieć np osobie chorej że modliłam się w jej intencji, nawet jeśli jest niewierząca. Nie mam problemu żeby zamówić mszę w intencji zdrowia w/w osoby niewierzącej.
-Skojarzenia o ateizmie? Już podałam anegdota o przyjsciu ateisty do rabiego, kiedy stwierdza że tory nie czytał...
-Relacje z ateistami... normalne bo to tacy sami ludzie jak inni
Poza tym rozróżniam argumenty w dyskusji i dyskusję merytoryczną od ataku personalnego. Mogę się z kimś ściąć na argumenty i dyskusja się kończy i dalej jestem z nim w dobrych relacjach. Nie wszyscy to rozumieją i często dyskusję, czyli wymianę poglądów mylą z atakiem personalnym. Myslą, że to atak na nich.
Dyskusja to tylko dyskusja. I im lepsze argumenty tym lepiej. A że dyskusja podgrzewa atmosferę... no cóż zawsze wymiana argumentów powoduje różne emocje.
Najgorsze w tym jest to, że komputer powoduje, że nie widać emocji. I kazdą wypowiedż ostrzej się odbiera bo ie widzi się osoby, która daną rzecz mówi. Nie widzi się uśmiechu. Zaciekawienia. I szacunku do drugiej osoby, którą widziałoby się, kiedy te same zdania wypowiadałaby osoba stojąca obok Ciebie.
|
_________________ Moje Picassa
Moje Robótkowanie |
|
|
|
|
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pią 10 Sie, 2012 19:25
|
|
|
PaniKasia napisał/a: | Naprawdę ateizm jest dla was równoznaczny z antyklerykalizmem?
Dla mnie to był zawsze taki szlachetny system światopoglądowy, niemający na celu krzywdzenia czy opluwania kogokolwiek... |
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie.
Mówię ogólnie o ludziach, którzy szczególnie w ostatnich czasach wprost zieją jadem w stosunku do katolików (tylko katolików, bo protestantów, prawosławnych nie mieszają z błotem). To są często ludzie poranieni, ale też idący za pewną modą, na zasadzie - wszyscy tak, to i ja też.
Mówię o sytuacjach, gdy taki atak, nienawiść są całkiem nieuzasadnione w danym momencie, w konkretnym miejscu itd. Ot, tak - przywalić, bo katol i tyle.
Czy to ateiści, czy wyznawcy innych religii, czy jeszcze ktoś inny - nie wnikam.
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
katrinka
Użytkownik b. aktywny
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 10 razy Wiek: 55 Dołączyła: 14 Lip 2009 Posty: 1987 Skąd: Warmińsko-mazurskie
Medale: 1 (Więcej...)
|
Wysłany: Sob 11 Sie, 2012 08:47
|
|
|
Rozpętałyście istna burzę bez powodu.Dla mnie sprawa jest prosta.
Katolik czy ateista,człowiek innego wyznania...każdy musi postępować tak, żeby kładąc się wieczorem móc powiedzieć ...to był piękny dzień.
Ja nie chodzę do kościoła,nie jestem też żadnego innego wyznania.Ateistką też nie jestem bo wierzę że Bóg istnieje.Nie przeszkadza mi to jednak w szanowaniu np. Ani-Maranty która jest katoliczką,kochaniu mojej mamy -świadka Jehowy,nie przeszkadza mi też w rozmowach z księdzem który jest cudownym przyjacielem.
Żyj tak żeby móc z czystym sumieniem odejść...
|
_________________ Pozdrawiam Kasia. |
|
|
|
|
cedra
Użytkownik aktywny
Kraj:
Pomogła: 2 razy Wiek: 60 Dołączyła: 19 Wrz 2006 Posty: 314
Medale: Brak
|
Wysłany: Sob 11 Sie, 2012 14:39
|
|
|
I o to właśnie chodzi!
Pamiętam rozmowę z księdzem, którego uważam za wspaniałego człowieka i duszpasterza, choć głośno bardzo mówiło się ( i tak chyba rzeczywiście było) że ma dwójkę dzieci. Zbłądził, ale któż z nas nie błądzi. Dla mnie ważniejsze zawsze było to jak mówił o Nauce Chrystusa jak nam ( wtedy młodym) przybliżał tę Naukę. Kiedyś mówił o najważniejszym przykazaniu: " Będziesz miłował bliźniego swego..."
Porównał wtedy wszystkich ludzi do członków orkiestry, a Nauki Chrystusa do partytury. Powiedział, że w orkiestrze ważne jest, by wszyscy grali według jednej partytury, choć każdy gra trochę inna melodię i każdy inaczej mówi na prowadzącego orkiestrę. Dla jednych to dyrygent, dla innych kierownik, maestro, szef, mistrz itd, itp., czy w związku z tym ich wystepu nie da się wysłuchać? Czy nie mogą ze soba grać, bo mają nieco inne spojrzenie na niektóre rzeczy? nie! Oni wszyscy stosuja się do tego co najważniejsze i dlatego tak cudnie brzmią.
Mów jak chcesz : Panie, Boże, Chryste itd. ale pamiętaj o najważniejszym jego przesłaniu, a wszystko będzie dobrze. Pozwólmy ludziom na wybór drogi, a do swojej przekonujmy ich wyłącznie swoim postepowaniem. Jezus czynami nauczał i przekonywał, a słowami zachęcał i utwierdzał.
Katolik, protestant, ateista, anateista, prawosławny- przed Bogiem i tak wszyscy równi- jeśli dobrzy ludzie - to zasługują na miłość i szacunek (a ja wierzę,że Pan Bóg ich do Siebie zaprosi, gdy przyjdzie czas).
|
_________________ Panie! Każdego ranka proszę, każdego wieczora dziękuję - nigdy nie przestanę, bo wszystko z Twojej woli i dzięki Tobie...
Między ciszą, a ciszą ... w wolnej chwili ... zapraszam i dziękuję za odwiedziny i każde słowo ... http://ostojakasi.blogspot.com/ |
|
|
|
|
Kropla
Użytkownik małomówny
Kraj:
Autor tematu Dołączyła: 10 Paź 2011 Posty: 87
Medale: Brak
|
Wysłany: Sob 11 Sie, 2012 20:47
|
|
|
nononono... jaka dyskusja wyszła. I jaka burzliwa. Tak to już jest, zauważyłam, że temat ateizmu powoduje burzliwe dyskusje, zwłaszcza wśród katolików. Jak kij w mrowisko...
Dorzucę trochę wyjaśnienia od siebie, jako że jako załozycielka wątku widzę, że nieco odbiegłyście od mojego założenia jego przebiegu. Założenie to miało na celu poszerzanie horyzontów, a nie burzliwe i nieco zbyt mało merytoryczne.
czeremcha napisał/a: | Ogólnie - założenie autorki wątku było w rodzaju: Ateiści są jacyś inni. Jak sobie z tą ich innością radzicie? I czy w ogóle sobie radzicie?
Czy takie pytania w stosunku do osób wierzących stawiają sobie ateiści? Myślę, że nie...
Ania |
Nie, Aniu, nie stawiałam żadnych założeń. Po prostu zadałam pytania. A zadałam je dlatego, że zauważyłam mniej więcej taką postawę, głównie u katolików "ateiści są jacyś dziwni, a juz zwłaszcza ci, którzy nie są ateistami całe życie". Pewnie nie zauważyłaś, bo w cytatcie z mojego posta tego nie było, że ja sama jestem ateistką.
A propos - zauważyłam, że przynajmniej kilka osób w postach błądziło pomiędzy różnymi określeniami zawierającymi cząstki "anty" i "teizm", nie bardzo wiedząc, co znaczą. Przytaczam łopatologiczne definicje, po mądrzejsze odsyłam do słowników.
ateizm - definicja w pierwszym poście: "zaprzeczenie istnienia jakiegokolwiek (lub któregokolwiek) boga. Przez niektórych nazywany "niewiarą w boga" lub "wiarą w nieistnienie boga", co w zasadzie nie ma większego znaczenia."
Ateista nie wierzy w żadnego boga i boskość. Aby wam uświadomić, na czym to polega zapytam: która z was uważa za boga Horusa? Ra? Zeusa? Thora? Afrodytę? Krishnę? Zapewne żadna, skoro przeważnie jesteście katoliczkami. Ateista po prostu dokładnie tak samo myśli o Jahwe, Jehowie, Allahu, czy jakkolwiek w tzw. świętych księgach nazywany jest jakikolwiek bóg. I jeszcze jedno: ateizm nie jest religią!
teizm - przeciwieństwo ateizmu. Teista wierzy w co najmniej jednego boga/istotę wyżsżą, może być ich więcej. Tutaj łatwo dostrzec różnicę. Z definicji każdy katolik, chrześcijanin, muzułmanin, hindus, żyd itd. jest teistą. Buddyści już niekoniecznie, ale nie wiem dokładnie, bo nie znam założeń buddyzmu.
antyteizm - anty - teizm, czyli postawa przeciwko (anty) teizmowi. Antyteista (co najmniej) nie lubi teistów i teizmu, z sobie tylko znanych pobudek. Antyteista może, ale nie musi, być ateistą. Ze względu na zabarwienie swoich poglądów raczej nie jest teistą (zaprzeczałby wtedy samemu sobie). Ateizmu radzę nie mylić z antyteizmem, bo to tak jakby patriotyzm pomylić z nazizmem - przeinterpretowanie.
apateizm - już ktoś wcześniej napisał, ale przypomnę: to postawa zupełnie obojętna wobec tego, czy istnieje, czy nieistnieje jakiś bóg. Dla apateisty to nieważne i po prostu tego nie rozważa.
antyklerykalizm - postawa przeciwko klerowi, często agresywna i nienawistna, choć nie zawsze. Mogą się nią wykazywać nawet sami katolicy, a także wyznawcy innych religii/odłamów/wyznań oraz także ateisci i agnostycy.
agnostycyzm - pogląd, że nie da się stwierdzić na pewno, czy jakiś bóg jest, czy żadnego nie ma. Coś pomiędzy teizmem a ateizmem. Nie jest to ateizm, także proszę, by tego nie mylić i nie wrzucać do jednego worka. Agnostyk zwykle nie wyznaje żadnej konkretnej religii. Może poszukiwać odpowiedzi na swoje pytanie "czy bóg/bogowie jest/są, cz nie?" i w związku z tym często się zdarza, że agnostycy to osoby o bardzo dobrej znajomości założeń wielu różnych religii. Czasem jednak nigdy nie opowiadają się po żadnej ze stron, czyli nie skłaniają do teizmu czy ateizmu.
gnostycyzm - pogląd przeciwny do agnostycyzmu, czyli taki, wedle którego możemy stwierdzić, czy bóg/bogowie istnieją, czy nie. Ateista czy teista nie muszą się uważać za gnostyków, w ogóle mało ludzi uważa sie za gnostyków, głównie dlatego, że nie słyszeli nigdy takiego słowa W każdym razie ani ateista, ani teista nie musi być gnostykiem, mogą swoje przekonania opierać na wierze zamiast na jakimś wywodzie z dowodami za i przeciw.
I tutaj pewnie zdziwiło niektórych, że użyłam sformuowania, że ateista może opierać swoje poglądy na wierze. Otóż może. Błędem, wielkim błędem, jest używanie słów "ateista" i "niewierzący" jako synonimów (co prawdopodobnie wynika z polskiej kultury i błędnego przekonania, że jak ktoś nie jest katolikiem/chrześcijaninem, to w nic nie wierzy). Ateista jak każdy inny człowiek może (ale nie musi) wierzyć w różne rzeczy. Może np. wierzyc w miłość, w sprawiedliwość, w dobro czy zło lub w bardziej przyziemne sprawy jak w to, że jutro wzejdzie słońce, bułki w sklepiku będą o tej porze, co zawsze i że teściowa go kocha. Z definicji ateista na pewno nie wierzy tylko w jedno: że istnieje jakiś bóg/bogowie. Proszę, pamiętajcie o tym i nigdy nie nazywajcie ateistów "niewierzącymi", ponieważ takie rzucanie słów może powodować nieprzyjemne skutki.
Od siebie mogę powiedzieć, że nie raz spotkałam się z postawą "Jesteś ateistką? Jak można w nic nie wierzyć?!" A przecież nie jest tak, że w nic nie wierzę, choć, gdyby mi ktoś powiedział: "wiesz? ja już w nic nie wierzę", to nie zareagowałabym na pewno tak gwałtownie i z takim szokiem i oburzeniem, jak reagowano na mój ateizm. Co ciekawe, reakcje takie wynikaja tylko i wyłącznie z niewiedzy pomieszanej z wiarą w stereotypy, które w państwie katolickim z pewnością nie są i nigdy nie były kreowane na korzyść ateistów lub choćby obojętnie wobec nich.
Żeby nie przedłużać, dodam, że każdy ateista, podobnie jak każdy człowiek, jest inny. Niektórzy wrzucają wszystkich ateistów do jednego worka i traktują albo wedle sterotypu, albo wedle własnych przekonań (bez brania pod uwagę przekonań samych ateistów), albo jak zło konieczne lub i niekonieczne. Podobnie się dzieje między wyznawcami róznych religii i pewnie same rozumiecie, że nie powinno się tak postępować, żeby z góry kogoś oceniać na podstawie jakiegoś jednego, tak naprawdę niewiele znaczącego poglądu. Bo cóż tak naprawdę mówi określenie się kogoś jako ateistę? Że nie wierzy w żadnego boga, ergo nie wyznaje żadnej religii. Nic ponadto. Ten człowiek może być moralny albo nie, może być kimkolwiek (oprócz księdza... i innych kapłanów oraz tym podobnych, choć pewnie niektórzy ateiści ukrywają swoje poglądy i mimo wszystko przypisują siebie jakiejś religii, ale to zbyt skomplikowane, by tutaj rozwijać).
I na koniec prośbę mam do wypowiadających się w tym wątku, by utrzymywać go na temat ateizmu, a nie zaczynać rozwodzić się nad religiami, co już niektórzy zdążyli zrobić. Od rozmawiania o religii są inne wątki.
|
|
|
|
|
ciapara
ciapara
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 63 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Lip 2009 Posty: 7646
Medale: 1 (Więcej...)
|
Wysłany: Nie 12 Sie, 2012 21:05
|
|
|
DMG, atesita postrzega swoje zycie jako to ziemskie, ograniczone ramami urodzenia się i śmierci.
Osoba wierząca (w Boga) swoje życie postrzega bardziej dalekosiężnie, myśli o zyciu wiecznym, o obcowaniu z Bogiem, o swoje zbawienie się troszczy.
Mówiąc ateista wymiennie z niewierzącym nie mamy na mysli, ze ta osoba ta nie wierzy w milosc, dobro i inne rzeczy... mamy na myśli to że nie wierzy w to co dla katolika jest najważniejsze- nie wierzy w Boga. I może dlatego trudno zrozumiec okreslenie" w nic nie wierzysz?" co w szerszym kontekscie ma znaczyc, nie wierzysz w Boga, nie wierzysz w życie wieczne, nie wierzysz że Pan nas Jezus Chrystus swoją krwią nas odkupił z grzechów wszystkichg ludzi... a więc dla katolika jak w to nie wierzysz...to w nic nie wierzysz. Bo Jezus Chrystus jest miłością, jest prawdą, jest życiem wiecznym.
Ciężko te rzeczy ateiście wytłumaczyć. To są dwa mijające się światy.
Z tym tylko wyjątkiem, że jeśli kiedykolwiek ateista zapragnie nawrócenia....drzwi Kościła zawsze będą dla niego otwarte. Bo pomimo tego, że on nie wierzy w Boga...to Bóg wierzy w niego. I czeka na tego grzesznika...
|
_________________ Moje Picassa
Moje Robótkowanie |
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
|
|
|
|
ciapara
ciapara
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 63 razy Wiek: 51 Dołączyła: 05 Lip 2009 Posty: 7646
Medale: 1 (Więcej...)
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 12:30
|
|
|
Co znaczy wypisac się? Sprecyzuj?Bo nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi.
Skoro Pan Bog tak ukochał człowieka ze dał mu wolną wolę... godząc się na to że może popełniać grzech. To co ubezwłasnowolnił go w kwestii "wypisania się" z Kościoła?
NIc podobnego.
|
_________________ Moje Picassa
Moje Robótkowanie |
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
|
|
|
|
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 13:10
|
|
|
czeremcha napisał/a: | O akt apostazji, do którego trzeba sobie znaleźć świadków... Co jest dla mnie niepojęte, bo kto wie na 1oo %, co się dzieje w mojej głowie? |
Bo może nie jest to taka błaha decyzja, jakby się wydawało na pierwszy rzut oka.
Nie powinna być podejmowana pod wpływem chwili.
Z drugiej strony, chęć wystąpienia należy zawsze zgłaszać, jeśli jest się pewnym swego.
Dlaczego? Nie wiem jak obecnie, ale jeszcze kilka lat temu każdy proboszcz musiał płacić podatki od ilości ochrzczonych zarejestrowanych w księgach parafialnych, zamieszkałych na terenie jego parafii.
Nikogo nie obchodziło, że spora część ochrzczonych nie chodzi do koscioła, nie bierze udziału w życiu parafii.
Żle gdy wypisać się trudno, źle gdy ksiądz nie chce dziecka ochrzcić, bo widzi, że nie będzie ono wychowywane w duchu chrześcijańskim (rodzice i chrzestni prosząc o chrzest muszą się zobowiązać do wychowania na chrześcijanina inaczej chrzest dziecka nie ma sensu), źle gdy ksiądz nie chce pochować kogoś, kto nie był z kościołem niczym związany oprócz chrztu, źle gdy trudno uzyskać orzeczenie o nieważności małżeństwa.
Tak by się chciało pstryknąć palcami i już - jestem katolikiem, pstryk i już nie jestem, pstryk i już mam żonę czy męża, pstryk i już się rozwiodłem - nie ma tak lekko.
Jeśli kogoś stać na takie poważne decyzje, to musi ponieść trochę trudu, żeby osiągnąć, to czego chce. Żeby było wiadomo, ze to nie tylko kaprys, ale faktyczna decyzja, do której dąży się mimo trudności.
... i znowu zboczyliśmy z tematu
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 13:46
|
|
|
Może gdyby chrzest można było przyjmować np. dopiero w 14 roku życia, to byłoby mniej wątpliwości na temat rozbieżności między zarejestrowaną liczbą katolików, a liczbą faktyczną? Niemowlęcia nikt o zgodę nie pyta, a potem - gdy jest dorosłym człowiekiem - musi szukać sobie świadków na potwierdzenie tego, ze nie chce być zaliczany do członków wspólnoty... Tych przypadków póki co nie ma w Polsce dużo, ale mogę się założyć, że gdyby wprowadziło się podatek na kościół - oj, posypałyby się lawinowo...
A te "podatki" to proboszcz płaci nie do budżetu państwa, a do budżetu kurii, tak gwoli jasności...
Ania
|
_________________ http://u-czeremchy.pl/
http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
|
|
|
|
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 14:02
|
|
|
czeremcha napisał/a: | Może gdyby chrzest można było przyjmować np. dopiero w 14 roku życia |
Można w każdym wieku. Rodzice decydują czy chcą ochrzcić dziecko, przymusu nie ma.
czeremcha napisał/a: | ale mogę się założyć, że gdyby wprowadziło się podatek na kościół - oj, posypałyby się lawinowo... |
Właśnie kościół zapropnował na bardzo dogodnych warunkach dla państwa... niestety zostało to wstępnie odrzucone.
Miał być próg gwarantowany, gdyby uzbierało się więcej, to nadmiar szedłby do państwowej kasy, gdyby mniej - trudno.
A z zakładaniem się to bym uważała
Ze zrzutek ludzkich, dobrowolnych powstało coś co zwane jest imperium ojca dyrektora. Nikt ludziom karabinu nie przykładał i płacić nie kazał.
Na szczęście pieniędzy nie zmarnował - jest i uczelnia i radio i telewizja i wiele innych inicjatyw, jest i masa problemów. Nic dla siebie, wszystko dla ludzi, praca prawie 24 godziny na dobę, problemy, oskarżenia, wyśmiewanie.
Gdyby tak nasi rządzący pieniądze obracali na inicjatywy służące ludziom.
Gdyby wypełniali obietnice...
To tak na marginesie.
czeremcha napisał/a: | A te "podatki" to proboszcz płaci nie do budżetu państwa, a do budżetu kurii, tak gwoli jasności |
Chcesz powiedzieć, że proboszcz podatków nie płaci państwu...
Płaci i to conajmnie dwa rodzaje podatków, im większa parafia, tym więcej do budżetu państwa trafia.
Nie polecam czerpania wiedzy z internetu
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 14:30
|
|
|
maranta napisał/a: | czeremcha napisał/a: | Może gdyby chrzest można było przyjmować np. dopiero w 14 roku życia |
Można w każdym wieku. Rodzice decydują czy chcą ochrzcić dziecko, przymusu nie ma. |
Właśnie o tym piszę - najmniej do powiedzenia ma osoba chrzczona I od tego dnia jest już w rejestrze...
Ania
|
_________________ http://u-czeremchy.pl/
http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
|
|
|
|
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 14:46
|
|
|
Wracając do tematu ateizmu, bo sama kwestia ludzkiej wiary czy braku wiary w jakiegoś stwórcę jest ciekawa.
Mam pytanie do ateistów.
Najpierw do tych, którzy zostali ochrzczeni i mają korzenie chrześcijańskie. Chciałabym, żeby ci, którzy chcą i mogą podzielili się tym, co skłoniło ich do zmiany o 180 stopni, do zerwania z religią, co doprowadziło do utraty wiary.
Znam osoby, które miały nieciekawy przykład wśród wierzących. Znam takie, które się zawiodły na jakimś czy jakichś księżach, znam też takie, które od wiary odeszły na skutek jakiejś tragedii - ciężka choroba, śmierć dziecka itp.
Pytania do wszystkich niewierzących w to, że świat został stworzony, że istnieje jakiś stwórca.
Mnie trudno uwierzyć, że powstanie świata, praw rządzących nami, przyrodą, planetami, że to wszystko jest dziełem przypadku. Dla mnie jest to zbyt genialne.
To, że wszystko i wszyscy jesteśmy zbudowani z tych samych atomów. Że różnią nas tylko ilości i siła wiązań miedzy atomami, tym się różni kamień od gąbki, człowiek od krokodyla.
To, że istnieją kolory, dźwięki, smaki.
Skoro wszysko powstało na drodze ewolucji to dlaczego ludzki mózg jest na wyrost.
Wszędzie piszą, ze wykorzystujemy zaledwie ileś procent ze wszystkich możliwości naszego mózgu. Po co nam mózg na wyrost?
Czemu równolegle z nami żyją małpy? Czemu nie ma w tej chwili jakiegoś małpoluda, czegoś co się zaczyna w człowieka przemieniać, jakiegoś pośredniego stwora.
Żyją ludzie i żyją małpy, nie przetrwał ani jeden pośreniak
Jak dla mnie zbyt wiele przypadków musiałoby zaistnieć, żeby na skutek wielkiego wybuchu aż tyle rzeczy zagrało poprawnie, żeby powstały warunki do rozwinięcia się życia.
Tak wiele form życia, dla mnie jest to niesamowite.
Człowiek. Zdolności, uczucia, pragnienia, tęsknoty.
Ciągle za czymś tęsknimy i choćbyśmy nie wiem ile i co osiągnęli, to ten jakiś głód w nas tkwi. Za czym tęsknimy?
Po co nam tęsknota? Do czego to potrzebne?
Jaki sens naszego życia? Przekazanie genów kolejnym pokoleniom?
Jaki sens życia ludzi, którzy nie mają dzieci?
Po co sobie nawzajem pomagać? Jaki był sens życia matki Teresy? Żyła tylko i wyłącznie dla innych, co ona sama miała z życia?
Czy wg ateisty jej życie nie miało sensu? Jesli miało to jaki?
Zdolności, talenty, przeróżne, jeden pięknie śpiewa, inny maluje. Po co nam to?
Skoro żyjemy tylko chwilę, czemu natura aż tak się trudziła, zeby nas obdarzyć tym wszystkim?
Ciekawość - czym jest?
Nie, nie potrafię uwierzyć, że człowiek jest dziełem przypadku.
Nie wiem po co są kleszcze i pchły. Nie wiem czemu można krzyczeć i wyć z bólu i wzywać pomocy a słyszeć jedynie milczenie. Nie wiem dlaczego wąż zjada mysz a motyl żyje tak krótko.
Wielu rzeczy nie wiem, a mimo to wierzę i chcę wierzyć, że nie jesteśmy dziełem przypadku, że księżyc nie przypadkiem krązy wokół ziemi, że słońce nie przypadkiem jest akurat w takiej odległości od nas, że umożliwia nam to życie na tej planecie.
Wiara to też wybór- ja wybieram wiarę, bo świat i wszystkie prawa, które nim rządzą są tak genialne, że po prostu czuję umysł geniusza stojący za tym wszystkim.
Jeśli się okaże, że Stwórcy nie ma, ze byłam w błędzie... nic nie tracę
Gdybym Stwórcę odrzuciła, a okazałoby się, że on istnieje... oj to bym sobie w przyszłym życiu w brodę pluła, ale byłoby za późno na zmianę światopoglądu
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 17:43
|
|
|
Co mnie skłoniło?
Wątpliwości, które miałam jako wczesna nastolatka, a o których nie miałam z kim porozmawiać. Bo jako przeciętne polskie dziecko zostałam ochrzczona, posłana do komunii - a przy tym nie pamiętam, żeby moja mama przykładała jakąkolwiek wagę do religii - oprócz tego, że skoro już jestem ochrzczona, to do komunii powinnam też pójść itp. Na zasadzie rozpędu.
Tato był i jest ateistą. Z rodziny, której podejście do spraw wiary bardzo sobie cenię.
Nie pamiętam chodzenia do kościoła z mamą - ale że mnie do niego wypychała - to pamiętam. Msze pamiętam jako nieskończoną nudę, ledwo na nich wysiadywałam.
Nie mogłam się pogodzić - jako 10-, może maks.12-latka, że mam nieustannie przepraszać za swoje winy - mimo że ich nie popełniłam. Bo jakie grzechy może mieć na sumieniu 10-latka? Nie mogłam pojąć nieustannego kajania się bicia w piersi. Ja nikomu krzywdy nie zrobiłam - niech się martwią ci, co mają coś na sumieniu... Obowiązek kajania się "za całokształt" ludzkości jest dla dziecka w tym wieku niepojęty.
Nie mogłam pogodzić się z istnieniem wojen, nieszczęść, chorób i całego zła tego świata - że ktoś, kto zesłał to wszystko na ludzkość jest tak nieograniczenie dobry. Nie wierzę, że można to tak /w skrócie/ tłumaczyć - i w to do końca uwierzyć.
Istnienie dogmatów jest dla mnie nie do przyjęcia... Że nie mogę dyskutować na temat swoich wątpliwości na temat tego czy owego, bo mi nie wolno? Bo tak jest i mam to przyjąć do wiadomości? Eeee...
A że lat mam, ile mam - to nie były czasy kościoła przystępnego, oazowego, nowoczesnego - mimo że i dziś naszemu kościołowi do nowoczesności daleko.
Nawet pamiątka pierwszej komunii trafiła się w moim roczniku masakryczna - portret ojca Kolbego na kawałku sklejki, pasiaki, druty, obóz koncentracyjny - jaka byłam zawiedziona widząc u koleżanek obrazki z aniołami przeprowadzającymi dzieci przez mostek i porównując to z moją "pamiątką". Wiem, anioły to kicz nad kicze, ale osiem lat i Oświęcim? Sorry...
Że mogłam porozmawiać z księdzem? Z jakim księdzem? Po tym, jak ksiądz, którego nie znałam, zaczepił mnie na ulicy z pytaniem, czy chodzę na religię, kiedy byłam ostatni raz w kościele itp? Egzaminując mnie? Nie wspominam tego jak przyjemnego spotkania, więc ksiądz musiał być surowy... Koleżanka, która była wtedy ze mną wykręciła się ojcem pracującym w KM, ja nie miałam takiego szczęścia.
No i jakoś niczego mi nie brak, nie odczuwam pustki... Rażą mnie zachowania ludzi, które mam okazję obserwować... Podziwiam piękno tego świata bez zadawania sobie pytania kim był ktoś, kto ten świat stworzył. Zastanawiam się raczej na przykład , ile lat potrzebowała rzeka, by wyciąć kanion w skałach albo jaką drogą przebiegały procesy ewolucyjne, żeby doprowadzić do rozwoju takiego czy innego organizmu... Dla mnie cudem jest odkrycie ileś tam lat temu drzewa z gatunku, o którym sądzono, że zupełnie wymarło, ale ono jednak jest i udało się je rozmnożyć - i oto stoję przed nim i mogę go dotknąć... Ale nie potrzebuję Boga, żeby mu za to podziękować.
Rażą mnie zachowania ludzi, którzy "jak trwoga, to do Boga". Ludzie, którzy w trakcie odmawiania modlitwy poprawiają szaliki, przecierają okulary, zdejmują niewidoczne pyłki z żakietu... Skąd ich znam? Otóż od 6 lat jestem członkinią chóru katedralnego - jedyna ateistka w chórze - i widzę to ich zachowanie. I wkurza mnie, że pani nazwijmy ją Iksińska, namawia mnie do wzięcia ślubu kościelnego, a sama nie widuje się od lat z córką, bo ta wyszła za mąż za rozwodnika... I gada w najlepsze z sąsiadką podczas kazania czy czytań... Że szalenie pobożny pan Ygrekowski podczas wyjazdu autokarowego najpierw wypił ćwiartkę wódki, a potem dorwał się do mikrofonu i zarządził odmawianie /w jego stanie - klepanie/ litanii do wszystkich świętych i różańców w intencji każdego z osobna i wszystkich razem... Że proboszcz, który to widział i słyszał, nie odsunął go od mikrofonu...
Że proboszcz i księża z "mojej" parafii wiedzą, że jestem niewierząca /to nietrudno zauważyć - nie żegnam się, nie odmawiam modlitw mówionych, nie klękam/, ale żaden z nich nigdy nie podszedł do mnie zapytać, porozmawiać... Przecież oni od tego są, czyż nie? Dobry pasterz szuka zbłąkanych owieczek, a nie udaje, że nie widzi baranka siedzącego w ciernistym krzewie... Ba - syn mojej przyjaciółki też jest księdzem i zna moją postawę - nigdy się o nią nie zapytał... A wiem, że jest bardzo mocno oddany wierze i nie poszedł "na księdza" dla pieniędzy i świętego spokoju...
Chociażby po to, żeby zapytać - dlaczego... Żeby wiedzieć, co ma do powiedzenia ktoś po drugiej stronie. Z ciekawości, żeby mieć o czym myśleć, żeby szukać argumentów dla siebie...
A teraz moje argumenty: dlaczego mózg jest "na wyrost"? Na wszelki wypadek - w razie uszkodzeń mózgu inne, mniej używane części mózgu potrafią przejąć funkcje z pozoru utracone.
Że nie ma pośredniaków, jak je nazwałaś? Bo były niedoskonałe - z jednej strony za mało, z drugiej - za bardzo rozwinięte, i przez to skazane na wymarcie... Nie pamiętam danych liczbowych, ale każdego dnia bezpowrotnie ginie kilka gatunków roślin i zwierząt - wymiera ostatni osobnik, usycha ostatnia roślina danego gatunku... Z pośredniakami tez tak było.
Tęsknota? Kto tęskni, to tęskni. Tęskniłam za Prowansją - robiłam wszystko, żeby tam pojechać. I pojechałam. Chciałam się nauczyć szyć - nauczyłam się. Koronki klockowe bardzo mnie pociągają - ale wiem, że sił i czasu nie wystarczy - więc nawet nie zaczynam, pogodziłam się z tym, że są rzeczy i miejsca, których się nie nauczę, nie zobaczę, nie dotknę.
Posiadanie dzieci nie jest sensem życia. Osoby, które dzieci mają i jednocześnie pielęgnują w sobie do przesady takie przekonanie - zamieniają życie swoje i swoich dzieci w koszmar.
Ci którzy nie mają dzieci, bo ich nie chcieli - mają partnerów życiowych albo i nie, kochają ich albo i nie, widzą sens w swoim życiu, bo gdyby go nie mieli - pewnie by się zabili Jedni się doskonalą zawodowo, inni rozpieszczają dzieci w dalszej rodzinie albo kochają swoje pieski czy kotki... Inni nie wyobrażają sobie, żeby w ich uporządkowanym, choćby w ich mniemaniu, świecie znalazł się ktoś, kto ten porządek zburzyłby. Mają do tego prawo.
Kolory, dźwięki, smaki...
Różne są powody. Ewolucyjnie - głównie jako samoobrona i chęć przedłużenia gatunku. Przetrwały - i przeniosły swoje geny dalej - te salamandry, które są najbardziej jaskrawe, te ropuchy, których skóra wydziela najwięcej gorzkich substancji, te pluskwiaki, które wydzielają najbardziej odpychający zapach. Po to, żeby nie dać się zjeść. Przetrwać i wydać potomstwo. Słodkie jagody - żeby zwierzęta chętnie je zjadały, a z kolei pestki tych jagód nie są trawione - żeby mogły być wydalone z odchodami możliwie daleko od rośliny matecznej, żeby owszem, wyrosły i znów zaowocowały, ale żeby nie stanowić dla niej konkurencji w dostępie do wody, składników pokarmowych i światła.
Mnie na przykład zawsze bardziej zastanawiało, czy gdybym zamieniła się mózgami z kimś innym, to czy kolor, który ja swoim mózgiem odbierałam jako niebieski - odebrany cudzym mózgiem widziałabym np. jako czerwony. Czy to jest tylko kwestia umowna, np. to, co widzę w kolorze nieba jest nazwane "niebieskie", ale czy inni też to tak widzą?
Nie widzę potrzeby odwoływania się do istoty wyższej, proszenia o ratunek i zmiłowanie... Liczę na siebie, na innych ludzi, choćby - na zbieg okoliczności. Na to, że co ma być - to będzie, że jeśli mogę coś zmienić - to powinnam się o to starać, jak "dam ciała" - to moja wina, a także wiem, że na pewne rzeczy nie mam wpływu.
Boga w to nie mieszam I bać się go nie muszę, bo jeśli go nie ma... A jeśli jest - to zna moją historię. Może stworzył mnie jako wyzwanie dla wierzących, a że wierzący tego wyzwania nie podjęli - to już ich piekło, nie moje Jeśli mnie stworzył taką, jaką stworzył - to nie mam się czego bać. Zrobił, co chciał.
Ania
|
_________________ http://u-czeremchy.pl/
http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
|
|
|
|
Kropla
Użytkownik małomówny
Kraj:
Autor tematu Dołączyła: 10 Paź 2011 Posty: 87
Medale: Brak
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 18:03
|
|
|
Ajajajajajajajajja ale się sypieee!
maranta napisał/a: | ... i znowu zboczyliśmy z tematu |
I to jak! Ale przynajmniej teraz się nikt nie obraża i nie kłóci, zawsze to jakis postęp.
ciapara napisał/a: | DMG, atesita postrzega swoje zycie jako to ziemskie, ograniczone ramami urodzenia się i śmierci. |
Widzę, że bardzo trudno jest trzymać się definicji. Ateista nie wierzy w istnienie żadnego boga, ciaparo, natomiast kwestia wiary w życie pośmiertne zupełnie nie musi mieć z tym związku! Ateista równie dobrze może wierzyć w życie po śmierci, w jakieś niebo albo w reinkarnację albo w cokolwiek innego co mialoby być po śmierci. Podobnie może wierzyć w istnienie duszy, duchów, a nawet anioły i demony lub cokolwiek innego "nadprzyrodzonego". Nie wierzy na 100% jedynie w istnienie bóstw. Proszę, zapamiętaj to na przyszłość.
Jesli chodzi o pytanie "jak można w nic nie wierzyć?" to jestem pewna, że za każdym razem gdy mi je zadawano ludzie zakładali z góry, że jak się nie wierzy w boga, to nie wierzy się w nic, czyli nie wierzy się w miłość, moralność, wierność itp. a więc prawdopodobnie jest się do szpiku kości złym człowiekiem, a może i samym diabłem. Nie raz spotkalam się ze stwierdzeniem, że ateista to to samo, co satanista (cóż za bzdura!). Zatem Twoja, ciaparo, próba tłumaczenia katolików z tego typu pytań trochę kuleje. Możesz mówic za samą siebie, ale gwarantuję ci, że większość katolików nie wie tak naprawdę, czym jest ateizm i co oznacza, stąd dziwne, czasem obrażające pytania i stwierdzenia. I na koniec muszę zauważyć, oczywiście nie mam nic złego na myśli, że, jak widać wyżej, sama też nie do końca rozumiesz ateizm. Mam nadzieję, że udział w tym wątku pomoże to zmienić
czeremcho, poruszyłaś niezwykle ciekawy u trudny temat apostazji, jednak mam prośbę, nie rozwijajmy go tutaj, ponieważ to dość wymagający temat i dyskusja o nim mogłaby się stać jednym wielkim offtopikiem. Można założyć nowy temat tylko o apostazji. Osobiście mam pewnie doświadczenie z nią, więc mogłabym sie wypowiedzieć.
maranto zadałaś bardzo ciekawe pytanie do ateistów, ale w samym jego sformuowaniu widzę u ciebie kilka błedów w toku rozumowania, wynikających, jak to zwykle bywa, w mylnego rozumienia definicji ateisty. Nie każdy ateista jest ewolucjonistą, a w dodatku ewolucja nie jest wiarą w przypadkowe zmiany. To kolejny wymagający długiego wyjaśniania temat, najlepiej by było o nim porozmawiac bezpośrednio, a nie na forum, na piśmie. A jeśli juz ktoś bardzo chce, to można załozyć kolejny nowy topic "pytanie o motywy ateizmu" lub coś w tym stylu. A ponieważ widze, że czeremcha ci właśnie odpisała na to pytanie, może z waszych dwóch postow zrobić ten nowy wątek? To moja luźna propozycja, żeby nie za wiele motywów zaćmiło ten temat. A jeśli chcesz usłyszec moja historię, bo tak się składa, że kiedyś byłam dość gorliwą katoliczką a ateizm jest moim dość niedawnym wyborem, możemy porozmawiać o tym prywatnie.
|
|
|
|
|
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 18:04
|
|
|
Dzięki za odpowiedź. Rozumiem Twoją postawę. Nie komentuję, bo póki co prosiłam tylko o wypowiedzi jak to wygląda od drugiej strony. Na ewentualną dyskusję zawsze jest czas
Może tylko jedna sprawa - to co napisałam już poprzednio, że dobrze, że są księża, którzy mają odwagę odmówić chrztu i choć często taka ich postawa budzi zgorszenie, ale... mają rację.
Chrzest ma sens gdy rodzice lub choćby jeden rodzic pokaże sens wiary dziecku, gdy nie tylko sam nią żyje ale i umie rozmawiać, tłumaczyć. Sam nakaz bez rozmowy, sam nakaz bez przykładu robi więcej szkody niż przynosi pożytku.
Fajnie by było gdyby jeszcze ktoś napisał co mu w duszy gra
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
maranta
Kraj:
Pomogła: 68 razy Wiek: 57 Dołączyła: 01 Cze 2005 Posty: 5993 Skąd: Gdynia
Medale: 2 (Więcej...)
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 18:18
|
|
|
DMG napisał/a: | maranto zadałaś bardzo ciekawe pytanie do ateistów, ale w samym jego sformuowaniu widzę u ciebie kilka błedów w toku rozumowania, wynikających, jak to zwykle bywa, w mylnego rozumienia definicji ateisty. Nie każdy ateista jest ewolucjonistą, a w dodatku ewolucja nie jest wiarą w przypadkowe zmiany. To kolejny wymagający długiego wyjaśniania temat, najlepiej by było o nim porozmawiac bezpośrednio, a nie na forum, na piśmie. A jeśli juz ktoś bardzo chce, to można załozyć kolejny nowy topic "pytanie o motywy ateizmu" lub coś w tym stylu. A ponieważ widze, że czeremcha ci właśnie odpisała na to pytanie, może z waszych dwóch postow zrobić ten nowy wątek? To moja luźna propozycja, żeby nie za wiele motywów zaćmiło ten temat. A jeśli chcesz usłyszec moja historię, bo tak się składa, że kiedyś byłam dość gorliwą katoliczką a ateizm jest moim dość niedawnym wyborem, możemy porozmawiać o tym prywatnie. |
Razem pisałyśmy w tym temacie
Pytanie w zasadzie skierowałam po pierwsze do ludzi, którzy odeszli głównie od katolicyzmu, no ale można i szerzej - od chrześcijaństwa.
Po drugie do ludzi odrzucających istnienie stwórcy - obojętnie jak nazwanego.
Jak ja rozumiem ateistę i jak wg mnie większość katolików rozumie to pojęcie?
Osoba nie wierząca w istnienie Boga i tym samym nie oddająca czci Bogu.
O innych bóstwach nie mówię - ważny jest dla mnie stosunek do Boga, w którego sama wierzę. To tak abstrahując od wszelkich formułek
Pytań nawrzucałam sporo i dość chaotycznie, bo tak szybko wrzucałam rzeczy, które mi do głowy przyszły. Mogłabym to jakoś uporządkować, napisać jaśniej itd, ale myślę, ze ogólny sens da się wyłapać.
Co do nowego tematu - jeśli będzie więcej wypowiedzi, to zawsze można ten temat poszatkować.
Chciałabym już bez kłótni i bez emocji - na zasadzie wysłuchać jeden drugiego i próbować zrozumieć.
|
_________________ Pozdrawiam, Anna
http://maranciaki.pl
Galeria prac:
http://maranciaki.pl/galeria.htm
Blog: http://maranta.blox.pl |
|
|
|
|
Kropla
Użytkownik małomówny
Kraj:
Autor tematu Dołączyła: 10 Paź 2011 Posty: 87
Medale: Brak
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 18:39
|
|
|
Powiem ci maranto coś, co może cię zaskoczy: bóg w którego ty wierzysz jest dla ateisty tak samo nieprawdziwy i nieistniejący, jak wszyscy pozostali. A ponieważ to temat o ateizmie, a nie o katolicyzmie, to proponuję wszystkim brac to pod uwagę. I spojrzeć trochę szerzej: katolicyzm to nie jedyna religia na świecie, więc mówienie o niej, jakby byla (czyli traktowanie jako oczywistość, podstawę itp. typowe dla Polski i Polaków) jest mijaniem się z rzeczywistością.
Motywy ateisty, który odszedł od katolicyzmu czy ogólnie chrześcijaństwa nie będą się wiele różnić od motywów kogoś, kto odszedł od jakiejkolwiek innej religii. Bo, żeby dojść do ateizmu, najczęściej nie zastanawia się tylko nad tą jedną religią, w której było się wychowanym, ale tez nad wszystkimi pozostałymi - bo jak inaczej dojść do wniosku, że żadna religia nie daje dowodów na istnienie jakiegokolwiek bóstwa?
maranto, przypominam, jak masz ochotę, możemy porozmawiać o ateizmie prywatnie, wystarczy kontakt na priv. I to samo mogę powiedzieć do każdego innego zainteresowanego, bez względu na wyznanie lub jego brak.
|
|
|
|
|
czeremcha
Użytkownik aktywny
Kraj:
Rangi dodatkowe:
Pomogła: 31 razy Dołączyła: 16 Kwi 2012 Posty: 441
Medale: Brak
|
Wysłany: Pon 13 Sie, 2012 18:44
|
|
|
maranta napisał/a: | Chciałabym już bez kłótni i bez emocji - na zasadzie wysłuchać jeden drugiego i próbować zrozumieć. |
Myślę, że jest bez kłótni i emocji A to się bardzo rzadko zdarza przy poruszaniu takich tematów
I z reguły - nie mam z kim na temat relacji wiara - ateizm rozmawiać. Tak już jakoś jest, że ilekroć rozmowa zejdzie na ten temat, to mój dyskutant stwierdza, że będzie się modlić o moje nawrócenie, albo straszy mnie piekłem. A na dobrą sprawę nic nie obchodzą go powody mojego ateizmu i nie chce wiedzieć, jak ateista widzi świat...
Czyli ma w nosie...
Czyli - jeśli zostałam stworzona jako wyzwanie, to go nie podjął
Ania
|
_________________ http://u-czeremchy.pl/
http://szycie-z-czeremcha.blogspot.com/ |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Ponieważ na forum pojawia się coraz więcej
materiałów, zdjęć, itp.,
proszę każdego, kto będzie miał jakiekolwiek zastrzeżenia odnośnie
naruszenia praw autorskich o kontakt ze
mną.
Postaram się jak najszybciej materiały tego typu usunąć lub jeśli to
będzie możliwe uzyskać zgodę na ich publikację.
Jednocześnie informuję, że administrator forum nie
odpowiada za treść wypowiedzi innych użytkowników,
a tym samym nie może być pociągany do odpowiedzialności za owe wypowiedzi.
maranta
|
| Strona wygenerowana w 0,1 sekundy. Zapytań do SQL: 37 |
|
|