Minął Rok...
***
Pan w białej szacie ruszył już w drogę
w sobotni wieczór pożegnał tłum.
Szedł w stronę źródła czując na twarzy powiew halnego i
jego szum.
Po drodze mijał cichych, klęczących w oknach rozniecał
płomienie świec.
Kirem ozdabiał sztandary płaczące - młodych jednoczył w rytm bicia serc.
I szedł powoli w niemałym trudzie. Dłonią zaś kreślił
zbawienia znak
jedni mówili o jakimś cudzie inni, że już nadziei brak.
Szedł szlakiem w góry, wsparty na krzyżu w ostatniej
drodze był całkiem sam.
Na szczycie z kluczem Piotrowym w dłoniach witał Go
uśmiechnięty Niebieski Starszy Pan.
Jak ojciec syna wziął Go w ramiona i razem przeszli
przez Niebios próg.
Jestem zmęczony, ale już w domu TAK - Synu szepnął MU
Ojciec - BÓG.
Gdy Go miniemy na ścieżce życia bo nie po drodze będzie
z Nim iść
Krzyż nas przegniecie, smutek i łzy.
To spójrzmy w to okienko małe przy Franciszkańskiej w
Krakowie trzy.
Poczujesz ulgę żeś nie jest sam - będzie tam czekał dłoń
Ci podając.
W białej sutannie z jasnym obliczem Ojciec, Dobry
Starszy Pan.
***
Karol Wojtyła „Wigilia
Wielkanocna 1966”
I. INWOKACJA
1. ROZPOCZYNA SIĘ ROZMOWA Z SOBĄ
Czy to znaczy, że trafiam w treść, co do której umówili
się ludzie,
by ją nazwać ważną i wielką - i głosić sobie nawzajem?
Czy to znaczy, że jestem zgodny w rachubie lat z
kronikarzem Thietmarem z Merseburga
- że widzę przeszłość podobnie jak mistrz Wincenty,
że chcę być w harmonii z tym, co minęło?
(a może przedkładam widzenie dróg przeszłości wyczytane
z kronik
ponad widzenie w mroku wykopalisk Wiślicy?)
To znaczy, że trafiam na korzenie własnego drzewa,
że zagłębiam się w jego tajemny wzrost,
który i mnie się udzielił i ze mnie ma swe ciało.
Czuje, ze jestem w nim i ono we mnie.
Drzewo jest ciałem fizycznym.
Historia ludzi takich jak ja szuka swojego Ciała.
2. ROZPOCZYNA SIĘ ROZMOWA Z BOGIEM
Ciało ludzkie w historii umiera częściej niż drzewo,
umiera wcześniej
Trwa człowiek poza progiem śmierci w katakumbach i
kryptach.
Trwa człowiek, który odszedł, tych, co po nim
przychodzą.
Trwa człowiek, który nadchodzi, w tych, co odeszli.
Trwa człowiek poza wszelkim odejściem i przyjściem
w sobie
i w Tobie.
Historia ludzi takich jak ja szuka Ciała, które ty im
dasz.
Każdy w historii traci swe ciało i każdy odchodzi ku
tobie.
W chwili odejścia każdy jest większy niż dzieje, których
cząstkę stanowi (fragment jakiegoś stulecia
lub dwóch stuleci fragmenty scalone w jedno życie).
3. ROZPOCZYNA SIĘ ROZMOWA Z CZŁOWIEKIEM, SPÓR O
ZNACZENIE RZECZY
W tym punkcie nie możemy się zgodzić.
On mówi, że człowiek jest tylko skazany na to, by
stracić swe ciało.
Historia ludzi nie szuka niczego innego prócz ciała
rzeczy:
te zostają, gdy człowiek umiera, żyją nimi potem
pokolenia.
Rzeczy nie są śmiercią osób, człowiekowi pozostaje
nieśmiertelność rzeczy.
Mówię: ogromnie wiele z człowieka umiera w rzeczach,
więcej niż pozostaje. Czy próbowałeś ogarnąć to,
co umiera? Czy próbowałeś znaleźć dla tego przestrzeń i
profil? -
- Nie mówi o niewiadomych! Niewiadomą nie jest człowiek!
- Człowiek napełniony jest zawsze tym, co człowiecze.
- Nie odłączaj człowieka od rzeczy, które ciałem są jego
historii!
- Nie odłączaj ludzi od Człowieka, który stał się Ciałem
ich historii:
tego, co wskroś człowiecze, nie ocalą rzeczy - tylko
Człowiek!
Stoimy przed frontem przeszłości, które się dla nas
zamyka
i równocześnie otwiera. Jedność odejść i przyjść nie
zamykaj
świadomością jakąś oderwaną, tętniły bowiem życiem i
ociekały krwią.
- Powracaj na każde miejsce, na którym umierał człowiek,
jeszcze
bardziej na miejsce, na którym się rodził. Przeszłość
jest czasem
narodzin, nie śmierci.
4. WŁAŚCIWA INWOKACJA, CZYLI WOŁANIE DO CZŁOWIEKA, KTÓRY
STAŁ SIĘ CIAŁEM HISTORII
Do Ciebie wołam, Człowieku, Ciebie szukam - w którym
historia ludzi może znaleźć swe Ciało.
Ku Tobie idę, i nie mówię "przybądź",
ale po prostu "bądź",
bądź tam, gdzie w rzeczach żaden nie widnieje zapis, a
człowiek był,
był duszą, sercem, pragnieniem, cierpieniem i wolą,
gdzie go trawiły uczucia i palił najświętszy wstyd -
bądź jak wieczysty Sejsmograf tego, co niewidzialne a
Rzeczywiste.
Człowieku, w którym ludzkie dno się spotyka ludzki
szczyt,
w którym wnętrze nie jest ciężarem i mrokiem, lecz
właśnie sercem.
Człowieku, w którym każdy człowiek odnaleźć może zamysł
najgłębszy
i korzeń własnych uczynków: zwierciadło życia i śmierci
wpatrzone w ludzki nurt,
do Ciebie - Człowieku - stale docieram przez płytką
rzekę historii,
idąc w stronę serca każdego, idąc w stronę każdej myśli
(historia - myśli stłoczeniem i śmiercią serc).
Szukam dla całej historii Twojego Ciała,
szukam Twej głębi.
II. OPOWIEŚĆ O DRZEWIE ZRANIONYM
1.
Był wokół sad, szczepiono drzewa.
Mieszko przechadzał się w cieniu i patrzył.
Nie widział ogrodnika, nie widział drzew, nie widział
szczepów.
Myślał: nie skosztuję już tych owoców, gdy wzejdą.
Skosztuje syn, skosztują wnuki, prawnuki.
Czy sad obrodzi? Jaki owoc uznają ludzie za dobry?
Nie lęka się ogrodnik nacinać kory. Wierzy drzewu:
życie będzie silniejsze od nacięć, na nowo wzbierze...
Na siebie patrzeć muszę jako na pień -
rozrasta się przeze mnie też ZRANIONE DRZEWO.
2.
Dlaczego przeze mnie rozrastać się ma ZRANIONE DRZEWO?
Dlaczego patrzeć mam na siebie jak na jego owoc?
Korzeń, z którego wyrastam, jest mną - do rozkwitu
dochodzę:
jest to rozkwit własny,
jest to własne piękno i brzydota scalone w jeden twór,
własne dobro i zło wypełnia moją świadomość i od niej
zależy.
Gdy owoc spada z drzewa historii - własnym opada
ciężarem
i dojrzałością istnienia, po którym zostaje znak.
I znak mnie zasklepia.
Drzewo nie wciągnie mnie w swe arterie: w cieśniny
życia.
nie przejmuję jego kory ni cienia, który roztacza...
3.
A jednak przyjąłem DRZEWO ZRANIONE, choć mu się wciąż
sprzeciwiam.
Przyjąłem, by rosło przeze mnie, przez moich wnuków,
prawnuków,
by rodziło nas jako owoce -
owoce nacięć, w których przyjmuje się szczep.
Zrozumiałem: musi być zranione, by szczep miał gdzie
utkwić.
Zrozumiałem: musi być zranione, aby mogło przesączyć się
życie.
Zrozumiałem: muszę się otworzyć...
(granice mego życia przesuwają się tak, ze to, co
nie-moje, staje się moje -
czyż nie musza się przesunąć tak, że co moje stanie się
nie-moje?)
4.
DRZEWO mówiło tak:
nie lękaj się, gdy umieram - nie lękaj się ze mną
umrzeć,
nie lękaj się śmierci - bo patrz, odzywam: śmierć tylko
dotknęła kory.
Nie lękaj się ze mną umrzeć i odżyć. Zasklepi się znak.
Dojrzeje w nim wszystko na nowo -
i owoc nie opadnie ciężarem własnym.
DRZEWO odda owoce temu, kto je szczepił -
będziecie pożywać owoce wyrosłe ze Mnie, Zranionym
Drzewie.
DRZEWO mówiło "na Mnie" - nie czułem jego obcości,
znikło poczucie przeciwieństw pomiędzy Nim a mną
(może zrazu na chwilę?).
Odchodziłem, a DRZEWO stało obejmując przeszłość i
przyszłość.
5.
Mówiłem: dobrze, przerośnij mnie, gdy masz moc taką,
przerośnij wszystkich ludzi albo ich wchłoń
(nie wchłania się ludzi, można ich przerosnąć:
wtedy powstaje przestrzeń, w której mieści się każdy -
każdy zostaje sobą, choć zaczyna na nowo żyć).
III. SPOJENIA
Chodzimy po spojeniach. Ziemia zdawała się gładka,
zdawała się równa.
Długi czas myślano, że płaski jej krąg oblany jest wodą
od dołu, od góry słońcem.
Potem przyszedł Kopernik: ziemia straciła zawiasy,
zawiasem ziemi stał się ruch.
Chodzimy po spojeniach inaczej niż przedtem. (Kopernik
zatrzymał słońce, a ziemię pchnął.)
Na spojeniach stawiamy stopy, na spojeniach kładziemy
myśl:
chodzi o zasięg spojeń (mówisz tak: przyjmuję te które
widzę -
chcę widzieć wszystkie - jeśli nie ujrzę, nie dotknę -
nie przyjmę spojeń.)
Mieszko stąpał po spojeniach, często odczuwał lęk:
nie tylko z lęku składał ofiary, nie tylko - żeby
przeważyć los.
Gdy szukał bóstw w spojeniach świata i niewiadomych
losu,
gdy do wielu docierając bóstw, wypowiadał z lękiem
imiona (najstarsze w języku praojców),
stało się jawne, że Bóg nie mieszka w spojeniach świata,
w zawiłościach ludzkiego losu,
lecz przemawia własnym językiem, mową najprostszej
szczerości.
Przenikła szczerość Boga poprzez spojenia świata:
(oto mowa nie złożona z dociekań, nie mowa poszukiwań,
lecz odnalezień).
Ktoś stanął i mówił. Słowa były ludzkie, słowiańskie.
Świat był w nich ważny i nieważny. Śmierć surowa i
obiecująca.
SPOJENIA (CIĄG DALSZY)
Do spojeń świata przywiąż myśl! lecz zwolnij serce i
duszę otwórz!
Ciało umrze i zmartwychwstanie. Życie potwierdzi się
poza życiem,
(Gdy będziesz starał się zrozumieć to wszystko z
śmiertelnych zmagań Słowian,
pozwól, że spojrzę przez spojenia duszy - mej własnej,
wracając duszą do dusz moich Wiślan i Polan)
Spojeniem dusz jest słowo, jest mowa - mowa wzajemna.
Chrztem nazwijmy ten moment -
(gdy Bóg wyszedł ze spojeń świata, z zawiłości ludzkiego
losu)
gdy przemówił do Mieszka tak, że Mieszko mógł
odpowiedzieć.
Ach, to spojenie osób - niewidzialne, niedotykalne -
przecież musi mieć swój znak!
Ach, to wciągnięcie w ojcostwo, które jest bardziej
wewnętrzne niż
jakichkolwiek widzialny świat -
to wciągnięcie przez Słowo: przez milczenie bardziej niż
przez mowę -
to wciągnięcie przez Miłość, która porusza i zarazem
unieruchamia -
to wciągnięcie - mysterium tremendum et fascinum - mieć
swój znak!
W znak chodzimy od wieków. Myśl nie przylega do spojeń -
sama się staje spojeniem, zawiasem wszelkiego ruchu,
jaki przenika człowieka.
W znaku chodzimy od wieków. Znak zastąpił spojenia i
zawiłość ludzkiego losu.
IV ROZWÓJ JĘZYKA
Nie znam tych słów najstarszych. Gdy wracam do zapisów,
jeszcze
jestem daleko od żywych słów
napełnionych tchnieniem i dźwiękiem historycznym
człowieka.
Śmierć odsunęła ten dźwięk poza tyle stuleci. Został
zapis, jedyny
ślad dla żarliwego potomka - na nim urywa się ścieżka -
a wiadomo przecież, że dalej prowadzi...)
...a wiadomo przecież, że musi prowadzić do pierwszych
natchnień języka,
do tych w człowieku odkryć, którym odpowiada przedmiot.
Jedność natchnień i znaczeń.
Kiedyż zaczęły brzmieć tym nurtem dźwięków, którym płyną
do dzisiaj w nas?
Jak rzeźby sobie łożysko kształtów najprostszych,
którymi wciela się duch?
Wyróżniają się rody, plemiona, naród?
Długo trwała fala narodzin skupionych w łonach matek,
skupionych
w słów tożsamości,
przekazywanych wraz z życiem -
Jak zaczęło w tej fali brzmieć słowo "Bóg" i jak zaczęło
znaczyć,
nim doszło do znaczenia, jakie ma w odwiecznym Słowie?
Człowiek doszedł -
może nie wiedział, że dochodzi -
czy znaczenie nadaje się umysłem, czy także sercem?
(Kiedy wracam do tego momentu, jestem już "ja", a nie
"on"
- znaczenie słów dojrzało, jak wypowiada się serce?)
Ty jeden, który chodzisz za sercem, który osłaniasz
korzenie
naszego wzrostu -
wielości słów przyniosłeś jedność.
V. ECHO PIERWORODNEGO PŁACZU
1.
Czy przyniosłeś nam jedność chceń?
Jak ogarnąć tę jedność przez taką wielość chwil - w
każdej wola
może się rozszczepić na dobro i zło
(wola, wola - pierworodny płacz zalega dno historii).
Jesteś czuły, jesteś wrażliwy -każde rozszczepienie ma w
Tobie
swoje miejsce i swój ślad.
Zostałeś dla nas na zawsze w znaku naszych rozszczepień.
W znaku naszych rozszczepień objawia się Twoja jedność,
jedność Człowieka i Słowa: tą jednością idziesz w
rozszczepienia
rozsiane szeroko wśród nas
- w rozszczepieniu rozsiane jak ziarno, by było płodne -
.
by rosło w bogactwo, by rosło też przeciw jedności
człowieka w Słowie.
Po latach, po tysiącu lat, przyniesiemy Ci bogactwo
chceń,
przyniesiemy Ci bogactwo klęsk
(wola, wola: płacz pierworodny zalega dno historii).
Twój znak - znak naszych rozszczepień, stał się znakiem
naszego bogactwa -
w tym znaku bronisz wolności: wolność rodzi nasze
bogactwo.
Wypełniłeś naszą wolnością Twój znak. Czy wolność jest
przeciw Tobie?
Przez tyle pokoleń idziemy - każdy z nas idzie - na
spotkanie wolności,
która się nie sprzeciwi miłości, ale miłością wypełni
Przez tyle pokoleń idziemy - każdy z nas idzie - w
stronę swej
własnej wolności.
Czy wolność jest próżnią...
2.
(Wielką próżnią człowieka i próżnią historii - na tej
próżni
zaszczepiono bogactwo i ubóstwo, zwycięstwo i klęskę -
na tej próżni łamano piony i ścieśniano horyzonty -
granice wolności -
wolność potwierdzała się wciąż - wolność przewyższała
ludzi -
odchodzili ludzie, nie wiedząc, ze jej nadużyli - gdy
widzieli,
odchodzili z poczuciem winy - czasem spadały głowy -
wolność pozostawała wielką próżnią do wypełnienia).
Wypełniłeś naszą wolnością TWÓJ ZNAK.
3.
Pozwól mi patrzeć własnymi oczyma i poprzez własne "ja":
ojczyzna posiada bliskość niewysłowioną - ruch, który
przenika
stulecia, który pozwala wyłonić z pokoleń nie treść,
lecz właśnie
osobę, jej życie mierzyć swym życiem - i nagle znajdować
wzajemność - to Ktoś inny moją stał się miarą.
VI OBRZĘD
1.
Ziemia nasza stała się obrzędem, znakiem odnalezienia, w
którym
odnalazł się CZŁOWIEK,
Czy pojednanie z ziemią może zastąpić konieczność,
czy może zastąpić przymus istnienia, jakim jest ziemia -
każda ziemia, nawet ta, którą sercem wybierasz ze
wszystkich ziem?
Gdy w niej się zakorzenisz na życie i śmierć wtedy ona
ściera
ciebie na proch.
Z trudem przezierasz i z trudem jesteś przejrzany
poprzez
konieczność ziemi.
Jest trud dźwigania stale tylu ludzi z przymusu ziemi -
ten trud nazywa się historią
Historia nie jest zmartwychwstaniem jest stałą zgodą na
śmierć -
daje tylko przejrzystość ciągowi ludzkich umierań
Nie dosięga ona obrzędu jakim stała się ziemia, nasza
ziemia.
Stąd nasza miłość do niej. Miłość nie płynie ze śmierci,
lecz wybiega poza nią.
Z miłości, która wybiega poza śmierć, obrzędem stała się
ziemią.
Z miłości, która wybiega poza śmierć, nasza ziemia stała
się obrzędem.
2.
Jest to obrzęd wielu wód tryskających z ziemi na
podobieństwo roślin
- rośliny tej ziemi to rzeki, jak woda ziemią jest
roślin -
rzeki marzną na zimę, marzną jeziora i stawy, tryskają
źródła:
życie wody rozsadzi lód.
Ziemia nasza będzie bliżej słońca, bliskości wystarczy
dla życia.
Ożyje woda, ożyją drzewa, OŻYJE ZIEMIA, stanie się
obrzędem -
wprowadzi cię poza krąg umierania, jaki w niej samej
tkwi.
Czyż konieczność ŻYCIA - jak mówi ziemia i Woda każdej
wiosny
- nie jest głębsza niż konieczność śmierci?
-tak mówią ziemia i woda, szemrząc do siebie wzajemnie.
Jak przetłumaczysz ich szemranie wzajemne na twoją
własną mowę?
Śmierć oraz życie ziemi jak zaszczepisz w myśli?
Obrzęd wód przemawia inaczej wiosną, gdy życie przywraca
ziemi,
inaczej latem, gdy człowiek wysycha z pragnienia, jakby
łożysko rzeki,
gdy ciało błaga o czystość i chłód... Wówczas człowiek
chłonie obrzęd wód - jest w nim równowaga.
Człowiek przechodzi w równowagę wewnętrzną wody,
w której łączy się bieg przeznaczeń właściwy każdej fali
i pokój całości - ten pokój nie jest zastojem.
Woda mówi bardziej o trwaniu niżeli o przemijaniu -
trwaj w biegu swoich przeznaczeń, wodo!
Mówię tobie człowiecze ogarniony wodą -
ze jesteś przeznaczeniem ziemi.
Ziemia nasza stała się obrzędem roślin i drzew,
które pękają jak myśl dojrzała mądrością -
ta Mądrość jest naszą ojczystą, którą wybraliśmy sercem
za przyzwoleniem ziemi.
3.
Człowiek ima się światła oburącz jak wioślarz, który
prowadzi łódź,
przechodzi przez nią całą swą substancją, brzmieniem
czynów i słów.
Czy chce się w nim zatrzymać? czy chce zatrzymać je w
sobie?
czy z siebie urodzić?
Odczuwa mrok, odczuwa cień, kruchą warstewkę światła
nosi czasami w dłoniach
jak narodzone dziecię, jak niemowlę,
śpiewa światłu piosenki podobne piosenkom piastunek -
potem milknie, piosenki świecą, dopokąd nie ogarnie
dziecięcia
cień istnienia.
Ziemio, która nas rodzisz, nie rodzisz wraz z nami
światła -
rodzisz warstewkę cienką i kruchą, która starczy dla
roślin i zwierząt.
Jakże innego światła trzeba dziecku, którego substancji
nie ogarniesz
uściskiem piastunki.
Jak innego światła trzeba dziecku...
Z wierności dla ciebie, ziemio, mówię, którego ty dać
nie możesz,
mówię o ŚWIETLE: bez niego nie spełni się CZŁOWIEK,
bez niego i ty się nie spełnisz - ziemio - w człowieku.
W obrzędzie wody i światła jesteś obecna i milczysz.
Człowiek przejdzie po obrzędzie życiem, przejdzie
śmiercią,
pomyślisz, ze zdepce...
Przejdzie człowiek, przejdą ludzie - przebiegną, wołając
"życie jest walką" -
z walki wyłonią kształt ziemi nowej czy tylko nowej
śmierci
(gdy ziemia zostanie poza walką ludzi, pełna własnego
spokoju)?
pomyślisz, że zdepcą?...
VII. WIGILIA WIELKANOCNA 1966
Jest taka Noc, gdy czuwając przy Twoim grobie,
najbardziej
jesteśmy Kościołem -
jest to noc walki, jaką toczy w nas rozpacz z nadzieją:
ta walka wciąż się nakłada na wszystkie walki dziejów,
napełnia je wszystkie w głąb
(wszystkie one - gdy tracą swój sens? czy go wtedy
właśnie zyskują?)
tej Nocy obrzęd ziemi dosięga swego początku.
tysiąc lat jest jak jedna Noc: noc czuwania przy twoim
grobie.
***
Modlitwa o beatyfikację Jana
Pawła II
Boże w Trójcy Przenajświętszej,
dziękujemy Ci za to, że dałeś Kościołowi papieża Jana
Pawła II,
w którym zajaśniała dobroć, chwała krzyża Chrystusa
i piękno Ducha miłości.
On, zawierzając całkowicie Twojemu miłosierdziu
i matczynemu wstawiennictwu Maryi,
ukazał nam żywy obraz Jezusa Dobrego pasterza,
wskazując świętość, która jest miarą życia
chrześcijańskiego,
jako drogę dla osiągnięcia wiecznego zjednoczenia z
Tobą.
Udziel nam, za Jego przyczyną, zgodnie z Twoją wolą,
tej łaski, o którą prosimy z nadzieją,
że Twój sługa papież Jan Paweł II
zostanie rychło włączony w poczet Twoich świętych.
Amen.
|