Zielono mi...
...czyli słów parę o moich roślinkach...

   
Menu główne


Strona główna
Coś dla ciała
 Coś dla ducha
Miękkie i puchate
Zielono mi
Ciekawe linki
Od autorki
Mapa stron
Nowości
Księga gości

Portal
Forum

Menu
Zielono mi...

Zielono mi

Rośliny od A do Z:
Anturium
Figa
Gloksynia
Maranta
Paprocie
Skrętnik

Porady:
Wybór rośliny
Rośliny trujące
Rośliny korzystne dla zdrowia


Galeria

Nowe tematy na Forum:

Kontakt:

maranta1@o2.pl
tlenmaranta gg4385295
Statystyki:
Liczniki na bloga
Reklama:
 

Moje rośliny

Godzinami mogę zaglądać do moich doniczek w poszukiwaniu najdrobniejszych zmian... każdy pączek, każdy listek, każdy płatek sprawiają mi ogromną radość :)

Nie wiem od kiedy tak mam, do niedawna sądziłam że od jakichś kilkunastu lat tak mnie wzięło a tak na porządnie, to od około 10 lat.

Znalazłam jednak dowód, że już wcześniej cosik we mnie drzemało-

Jednak lawinka ruszyła gdy pojawił się u mnie skrzydłokwiat (Spatiphyllum Candor), wtedy to wzięło mnie na całego-

Na fotce tego nie widać, ale to jest olbrzymia roślina :)

Nigdy nie miałam problemów z tą rośliną.

Na samym początku zauważyłam w doniczce jakie długaśne robaki z mnóstwem łapek- wije. Żyły w ziemi.
Na szczęście wystarczyło posypać na ziemię kilka rozdrobnionych papierosów a w krótkim czasie wije wyginęły.
Od tamtej pory nigdy roślina nie chorowała. Nie zaraziła się nawet gdy koło niej przez jakiś czas stał kwiatek zarażony wełnowcami.
Przetrwała nawet inwazję kociszonów włażących stadami do doniczki i pałaszujących liście.
Dopiero później dowiedziałam się, że liście spatiphyllum są niezdatne do konsumpcji- zawierają szczawiany wapnia.
Koty najwyraźniej o tym też nie miały pojęcia, wręcz uwielbiały skrzydłokwiatowi listki podskubywać i nie zauważyłam, żeby później miały jakieś problemy ze zdrowiem.

Skrzydłokwiat spełniał wspaniałą rolę gdy sprowadziłam nowe meble, które mocno pachniały różnymi lakierami itp...- ta roślina wspaniale pochłania różniste trucizny z atmosfery :)

Później się posypało i ogólnie zazieleniło w moim pokoju-

Generalnie najwięcej sympatii mam do roślin o ozdobnych liściach, głównie pochodzenia tropikalnego.

Naj, naj... to są kalatee i maranty ;)

Miałam bardzo dużo odmian kalatei, niestety nie wszystkie dożyły do tej pory.
Największe straty poniosłam, gdy do mojego pokoju przybył komputer- to co stało w pobliżu zmarniało w oczach i niestety nie było ratunku :(

Inna zarajza, to wspomniane wyżej- wełnowce.

Zaczęło się tak- dostałam młodą palmę od znajomej. Wymyłam ją i wstawiłam pomiędzy moje kwiaty. Za kilka dni patrzę co to za białe kłaczki na roślince???
Niestety nie były to tylko "kłaczki", były to właśnie wełnowce, które już zdążyły przeleźć na maranty i kalatee.

Zaczęła się długotrwała walka, w większości niestety zakończona porażką.

Palemkę wyleczyłam, bo była niewielka. Z pozostałymi roślinami robiłam cuda, walka trwała trzy lata, gdy już myślałam, że będzie dobrze- niestety okazywało się, że wełniaki przetrwały wszystko.

Dzwoniłam po ogrodnictwach, pamiętam jak podczas jednej takiej rozmowy usłyszałam- pani, na wełnowce, to ni cholery...

Mam tylko kilka fotek aktualnych roślinek z tej rodziny. Niestety tych, które były najciekawsze nie mam uwiecznionych na zdjęciach.

Na poniższym zdjęciu- calathea crocata, ornata sanderiana, rosastar albo corona, marantha leuconeura tricolor

Ta maranta tuż pod moim nosem niestety przegrała walkę, tu na fotce jest jeszcze niewielka, gdy umierała miała około 2 metry długości :(

To była niesamowita roślina, wiercipięta straszna. Wystarczyło na chwilę postawić koło niej aglaonemę, żeby w ciągu kilku minut marantka odsunęła się na około 30cm. Gdy tylko w miejsce aglaonemy postawiałam kalateę, czyli kuzynkę maranty, ta natychmiast wróciła do poprzedniej pozycji a wręcz dotknęła się swoimi listkami do listków nowej koleżanki :)
Gdy brałam ją do mycia, to dosłownie łapała za ręce, jakby się bała gdzie ją niosę.

Roślinka na tej fotce na prawo od maranty, to śliczna calathea crocata. Miała najładniejsze kwiaty spośród innych roślin z tego gatunku. Cudne pomarańczowe.
Ona niestety również przegrała walkę z wełniakami :(

Na pierwszym planie inna calathea rosestar, którą mam do dzisiaj. Udało się ją wyleczyć.

Tak wygląda "kapusta" aktualnie-

a tak ta roślinka kwitnie- kwiatki są skromne-

Kolejne fotki roślinek z rodziny marantowatych-

Calathea wavestar, rufibarba

a tutaj jej kwiat :)

Stromanthe Sanguinema Multicolor

Powyższa roślinka, to właściwie stromante ale też z tej samej rodziny. Moja jak widać na fotce część liści ma większych i ciemniejszych a część mniejszych i bardziej pstrokatych ;)

Stromanthe sanguinea tricolor (triostar)

 

Niżej kalatea, którą kupiłam jako pierwszą. Nic wówczas o tej rodzinie nie wiedziałam.

Postawiałam ją wieczorem w dzień zakupu na biurku, pod półką. Ledwie się mieściła- dotykała listkami półeczki.
Na drugi dzień chciałam się nią zająć i znaleźć jej odpowiednie miejsce na stałe.

Rano patrzę na roślinkę i serce we mnie zamarło- jak nic roślina umiera, więdnie w oczach :(

Listki rozłożone i tak jak wieczorem do półki dostawały, tak teraz dzieli je od półki kilkanaście centymetrów :(((

Po dokładniejszych oględzinach nie stwierdziłam co mogłoby być tego przyczyną. Wszystko się wyjaśniło, gdy nadszedł kolejny wieczór- roślinka znowu wyprostowana.

Poszperałam w mądrych książkach i okazało się, ze wszystkie rośliny z tego gatunku, to takie wiercipięty :)

Calathea Burle Marxii a właściwie Ctenanthe Burle-marxii

Poniżej również Ctenanthe (to cały czas ta sama rodzina marantowatych) -

Ctenanthe Burle-Marxii  "amagris"

Niżej maranta, troszkę inna niż wcześniej przeze mnie pokazywana, mam ją do dzisiaj.

Walcząc z wełnowcami w desperacji, wyciągnęłam roślinę z doniczki, otrzepałam całą ziemię. Nalałam letniej wody do miski, narobiłam mydlin z szarego mydła i całą na pół godziny zatopiłam. Później wsadziłam do świeżej ziemi, do nowej doniczki i jakoś przeżyła.

Tylko tyle fotek mi pozostało, miałam jeszcze kilka ciekawych odmian kalatei, śliczne były- niestety zostały tylko w pamięci.

===========================================

aktualizacja - fotki kolejnych odmian z tej rodzinki -

calathea beautystar

calathea lancifolia insignis

calathea makoyana

calathea medallion

Calathea moonlight

calathea roseopicta

Tę niżej kupiłam jako calatheę concinnę, ale to nie jest ta odmiana, w necie można ją znaleźć pod nazwą variegata, ale... to akurat pasuje do prawie 90% odmian kalatei.

Nie wiem więc jak się ta odmiana dokładnie nazywa.

Calathea (concinna??? variegata???)

calathea warscewiczii

calathea whitestar

calathea zebrina

calathea Maui Queen

Calathea Crocata

Calathea Ornata

Calathea orbifolia fasciata

maranta marisela

i parę ogólnych fotek -

Kolejna moja miłość- anturium :)

Mam różne odmiany, najnowsze pokazywałam na blogu.

Na ostatniej fotce jest również aglaonema- kuzynka difenbachii-

W tej chwili koło aglaonemy mam dwójkę przedstawicieli z rodziny aeschynantus, jeden i drugi kwiatek mają fikuśnie pokręcone listki. Na fotkach widać różnicę w tym skręcie ;)

Aeschynanthus twister

Aeschynanthus rasta

==================================================

aktualny stan tego ostatniego aeschynanthusa (niestety, kręcenie listków mu się odwidziało, nie chce się kręcić, postraszyłam płynem do trwałej ondulacji, zobaczymy czy się przestraszy):

Aeschynanthus Mona Lisa

Aeschynanthus marmurkowy -

Columnea

Hypocyrta Nagarbia - Całusek - Złota Rybka

 

i inna odmiana całuska -

Niżej- chamadorea (oraz szkodniki)-

Niżej- jukka- w tej chwili mamy problem, jukka sięgnęła sufitu (2,5m) :(

Następna w kolei- kordylina, moja odmiana nie jest tak wybarwiona jak jej kuzynki, w tej chwili, to również wysoka roślina-

Niżej dwie odmiany kliwii-

Clivia  Caulescens

Clivia Miniata

Niżej medinilla, mam ją od niedawna, niestety nie sfotografowałam przepięknego kwiata. Jest to roślinka, na którą zachorowałam, niestety nie ma u mnie odpowiednich dla niej warunków i przypuszczam, ze może już więcej nie zakwitnąć. Póki co puszcza listki i czuje się dobrze ;)

Niżej - tacca- kwiat nietoperz, kwiatek na fotkach już przekwita, gdy jest w pełnej okazałości, to jest niesamowity ;)

Wężownica czyli sansewieria, odratowana przeze mnie, rośnie na potęgę i odwdzięcza się kwitnieniem- niestety nie znoszę zapachu jej kwiatów i dwa razy do roku kwiatek dostaje eksmisję z mojej sypialni ;)

Zwykła paprotka-

i troszkę bardziej pofalowana odmiana, choć na fotce wyszła prawie identycznie jak ta wyżej-

===========================

aktualny stan tej ostatniej paprotki:


 

Zanokcica

Zwykły bluszczyk-

Frizea lśniąca- kupiłam ją oczywiście z kłosem, przy kupnie dostałam ostrzeżenie, że po przekwitnięciu pojawią się odrosty a ta roślinka obumrze.
Stało się inaczej, gdy roślina przekwitła, momentalnie po odcięciu kłosa zaczęła wewnątrz rozety wypuszczać dwie bliźniacze rozetki, wkrótce pojawiły się dwa kłosy czerwone a spomiędzy nich wyrastały kolejno żółte kwiatuszki. Po przekwitnięciu wewnątrz każdej rozety pojawiły się po dwie kolejne rozety i w tym momencie... dzieci Kizi i Mizi wykończyły roślinę :(

Na fotkach bez kłosa. Mam zdjęcie z kłosami, ale robione zwykłym aparatem i jakość bardzo słaba.

Niżej dwa zdjęcia zrobione ze zdjęć cykanych zwykłym aparatem, wtedy roślina miała tylko jeden kłos. Później po przekwitnięciu miała już kolejne dwa kłosy.

Skrętnik i gloksynia

cyklamen

Szeflera

Cytrusy- mandarynka i cytryna

Pandan

==============================

aktualny stan pandana:

Homalomena- roślina na którą chorowałam od bardzo dawna.

Podobnie jak skrzydłokwiat odtruwa "atmosferę" w mieszkaniu :)))

Ciekawą rzecz o niej niedawno wyszperałam- szamani z liści homalomeny sporządzali halucynogenny napój- ciekawe co te liście zawierają ;)

Difenbachia

Mam jeszcze drugą odmianę difenbachii, ale gdy do mnie dotarła, to była w tak opłakanym stanie, ze musiałam jej ściachać 100% liści. Cały czas żyłam nadzieją, że uda jej się jakoś odrodzić i w tej chwili coś fajnego zaczyna się dziać w doniczce- już mam 4 pierwsze śliczne listki :))

Zdjęcia zrobię, jak będzie ich trochę więcej ;)

=====================

aktualny stan tej biduli-

Niżej starzec- senecio herreanus-

Zamioculcas

Gardenia

Niestety, roślinka zakupiona razem z wełnowcem :(
Próbowałam ratować, chciała żyć, niestety, po wielu próbach musiałam roślinę wyrzucić.

Puya

Teraz jest o wiele większa i strasznie kłopotliwa, nie można się zbliżyć, upiornie drapie każdego, kto się nawinie :(

Jaśmin

 

To jeszcze nie wszystko, ale już sobie daruję :)))

Może kiedyś powrzucam jeszcze aloesy, wilczomlecz itd...

A co słychać poza domem? Eeeee...z góry na mnie patrzą :(


Strona główna I Coś dla ciała I Coś dla ducha I Miękkie i puchate I Zielono mi I Ciekawe linki I Od autorki I Mapa stron I Nowości I Księga gości
Portal   Forum   Polityka Prywatności