Krecik, czyli- Kacperek
***
Krecik, później przez nowego pana nazwany Kacperkiem urodził się
we wrześniu 2004 roku. Był jednym z piątki kociaczków urodzonych
przez Kizię.
Cała piątka to panowie. Kacperek przyszedł na świat jako
pierwszy.
Wszystko na temat porodu Kizi można znaleźć
TUTAJ
***
Przez cały okres ciąży Kizi szukaliśmy chętnych na maluchy,
niestety znalazł się chętny tylko na jednego kotka.
Po przyjściu kotków na świat stawałam na głowie, żeby znaleźć im
przyszłe domy.
Wszędzie słyszałam, że nie mam szans.
Niestety w tym okresie nie dysponowałam takimi możliwościami jak
później, przy kolejnych miotach. Dawałam ogłoszenia wszędzie,
również w Internecie...
Nie miałam jednak aparatu, którym mogłabym zrobić zdjęcia
maluchom, nie miałam tej stronki.
Widząc, ze nie ma szans na zapewnienie kociakom przyszłości, z
bólem serca została podjęta decyzja o ich uśpieniu.
Weterynarz zrobił to u nas w domu przy okazji wizyty u Kizi.
Kociaki miały już piąty dzień, tak długo zwlekałam z decyzją, bo
ciągle miałam nadzieję, że ktoś jednak zdecyduje się na wzięcie
malucha.
Do tej pory żałuję, że tak się stało...
Z Kizią pozostał Krecik, kochany, słodki kociak.
Był bardzo poważnym kotkiem, teraz widzę wyraźnie, że rozwijał
się inaczej niż jego późniejsze rodzeństwo. Być może było to
spowodowane właśnie tym, że był sam.
Dwumiesięczny Krecik zamieszkał ze swoim nowym panem.
Został nazwany Kacperkiem.
Nowy pan Kacperka jest moim sąsiadem, więc z Kacprem mam częsty
kontakt.
***
Oto co pisałam o pierwszej wizycie Kacperka u mnie w domu po
dłuższej- prawie dwumiesięcznej przerwie:
Dzisiaj (7.01.05) przybył do nas w odwiedziny Kacperek vel
Krecik- synek Kizi.
Ma już prawie 4 miesiące. Bardzo urósł, ale
nadal jest śliczny.
Już od dwóch miesięcy przebywa u nowego
właściciela, jednak wydaje się, ze starych kątów nie
zapomniał...
Wybawił się na drapaku, pobiegał po całym domu, odcedził się do
kuwetki- trafił do niej od razu, więc musiał pamiętać gdzie
była- na koniec podjadł sobie uczciwie.
Jednym słowem czuł się jak u siebie w domu.
Zaskoczyła nas reakcja naszych kotek. Ciotka Mizia po
początkowym obwąchaniu intruza chyba go rozpoznała, była
widocznie zadowolona, nie odstępowała go na krok i koniecznie
chciała się z nim bawić. Ona na co dzień jest nieufna w stosunku
do wszystkich przychodzących do naszego domu. Po prostu nie lubi
gości...
Natomiast matka- Kizia, od początku była na "nie". Pomimo tego,
że zawsze jest nastawiona przyjaźnie do wszystkich gości i to
niezależnie od tego ile mają nóg... czyli zarówno cieszy się z
wizyt istot dwunogich jak i czworonogów.
Na Kacpra cały czas
prychała, wręcz próbowała go pobić i przegonić.
Wyraźnie mówiła-
jeśli już sobie raz poszedłeś z domu gówniarzu, to teraz
wynocha...
Nie pomagało, że maluch się do niej łasił,
przymilał...
Po drodze do nas mały miał okazję spotkać się ze Smutnym- swoim
ojcem.
Smutasowi najwyraźniej synek przypadł do gustu. Kacperek
został obwąchany i wylizany...
Wizyta się skończyła, mama Kizia odetchnęła z ulgą, tata Smutny
odprowadził Kacpra pod same drzwi jego domu, natomiast ciocia
Mizia wyszła przed dom i cały czas siedzi i wygląda dokąd mały
poszedł...
***
Poniżej Kacper już
pięciomiesięczny.
Moja suczka Cola uwielbia zabawy z Kacperkiem.
Najpierw to były zabawy przez siatkę, w tej chwili już Kacperek
przychodzi do nas na podwórko i się świetnie z Colą dogadują.
Bardzo się lubią.